Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 24 sierpnia 2014

wrogość wobec innych rodzi nienawiść

niektórzy mówią, że wiara jest sprawą prywatną. szczególnie wiara nie będąca naszą, bo nasza ma wszelkie prawa jakie chcemy odebrać tej innej, w naszym założeniu gorszej. jak to jest, że grupa większościowa (w przypadku Polski rzymskokatolicka) z reguły uważa samo istnienie mniejszości wyznaniowych za ohrazę jej uczuć religijnych? a jak jeszcze mniejszości te publicznie zabierają głos to już autentyczny dramat, bo wtedy ludzie mogą się dowiedzieć o ich istnieniu.

według wielu członków Krk w naszym kraju wolność polega na tym, że oni mogą głośno i otwarcie mówić o swoim Kościele, natomiast mniejszości wyznaniowe mają milczeć, bo jak mówimy to znaczy, że "narzucamy" katolikom swoją wiarę. oni natomiast niczego nikomu nie narzucają, oni jedynie "korzystają z wolności religijnej" i prawa do prezentowania swoich poglądów.
zawsze powtarzałem, że kraj, w którym jakaś grupa narodowa, etniczna, wyznaniowa ma przygniatającą przewagę jest krajem głęboko nieszczęśliwym. zaczyna dusić się we włąsnym sosie, każdą odmienność traktując jak zagrożenie dla siebie. ludzie, którzy mają wokół siebie wyłącznie ludzi tej samej rasy, narodowości i tego samego wyznania nie rozumieją, że inni ludzie mają dokładnie takie same prawa jak oni. w Polsce jest to domeną Kościoła rzymskokatolickiego, który w wielu miejscach i ustami wielu ludzi uważą się za jedyne legalne wyznanie na naszym terenie, wszystkich innych traktując niemal jak najeźdźców. oczywście są katolicy, którzy myślą inaczej, ale nie ukrywajmy, że stanowią oni mniejszość, a przez tych sfanatyzowanych traktowani są jak odmieńcy, nie mający nic wspólnego z "prawdziwym" katolicyzmem. 

na naszych oczach rodzi się ruch, który gdy urośnie w siłę może stanowić realne zagrożenie dla wszelkich mniejszości. bo zaczyna się właśnie od takich drobnostek typu "nie jesteś katolikiem? nie masz prawa głośno mówić".

piątek, 15 sierpnia 2014

widzimy samych siebie

tak bardzo oburzamy się obecnie na muzułmanów. w zasadzie powinienem napisać "na islamistów", ale zdecydowana większość tego społeczeństwa jest tak głupia, że nie jest w stanie rozróżnić tych pojęć. zatem oburzamy się na islamistów, a robią oni dokładnie to samo, co chrześcijanie 500, 700, 900 lat temu. szerzą swoją religię ogniem i mieczem, a tych, co nie chcą się nawrócić mordują.
teraz mamy naoczny przykład jak wtedy odbierano krucjaty czy podboje. tak, to tak samo było stado troglodytów, palących, mordujących i gwałcących wszystko w zasięgu ręki. fakt, byli to nasi troglodyci, zatem a priori traktujemy ich jako tych lepszych.
wczoraj ktoś mi zarzucił, że jednak to nie tak. że tamte krucjaty i podboje były polityczne, gdzie religia była tylko przykryką, a tu chodzi wyłącznie o religię. zdecydowanie się z tym nie zgadzam. tu też chodzi wyłącznie o politykę. jestem prawie pewien, że gdzieś tam jest dziesięciu, może dwudziestu facetów mających ten islam głęboko w dupie, choć pewnie ze trzy razy dziennie ganiają do meczetu i chodzi im wyłącznie o politykę. o stworzenie jakiegoś państwa, o realną władzę. wygląda to dokładnie tak samo jak w przypadku chrześcijan te 700 lat temu.