Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 marca 2012

żyj i daj żyć innym.

myślę, że diabeł znalazł dojście do wielu tzw "porządnych chrześcijan". nie mogąc dopaść ich za pomocą grzechu, musiał go dla nich stworzyć.
co obecnie charakteryzuje wiele tzw radykalnych środowisk chrześcijańskich, uważających się w dodatku za "jedynych i prawdziwych" chrześcijan? czyżby gorliwość w szerzeniu ewangelii? zamiłowanie do akcji misyjnych? budowa nowych zborów? nic z tych rzeczy. charakteryzuje ich wściekła walka z jakimikolwiek próbami równouprawnienia środowiska LGTB. wg tych chrześcijan, ludzie ci nie mogą po sobie dziedziczyć, nie mogą pochować partnera, nie mogą decydować o jego leczeniu, gdy jest nieprzytomny/a. nie mogą wspólnie wypełnić PITu, ani zawrzeć wspólnoty majątkowej. chrześcijanie ci odmawiają im prawa do emerytury po partnerze, do odmowy zeznań przeciw sobie, do opieki nad dziećmi partnera/ki np na czas pobytu w szpitalu.
w swojej totalnej walce przeciw jakimkolwiek prawom dla tych ludzi, nawet nie zauważają jak powoli przechodzą na stanowisko nienawiści wobec nich. sam fakt istnienia osób homoseksualnych wzbudza w nich tak ogromne pokłady niechęci, że koncentrują się oni na złym punkcie. doktryna chrześcijańska mówi przecież o nienawiści do grzechu, ale o kochaniu grzesznika. skoro więc ci chrześcijanie uważają homoseksualizm za grzech to powinni skupiać się na nim, a nie na osobach homoseksualnych, które są zwalczane na równi z ich orientacją. tak, zwalczane, bo odbieranie ludziom ich praw, jest ich zwalczaniem. w pewnych momentach doskonale widać jak chęć zwalczania praw tych ludzi, zdecydowanie góruje nad głoszeniem im ewangelii, co jak wiadomo jest głównym zadaniem każdego Kościoła. zamiast tego mamy wystąpienia z politykami, listy, petycje przeciwko powstaniu np klubu dla tych osób, programom propagującym tolerancję wobec wszelkiej inności (szczególnie tym finansowanym ze środków publicznych - tu wykazują dziwną "wrażliwość" na wydawanie tychże), czy nawet występowanie w obronie osób oskarżanych o fizyczną napaść na osoby o innej orientacji.
prezydent Ugandy, uważający się oczywiście za chrześcijanina, doprowadza do ogłoszenia kary śmierci za homoseksualizm. wywołuje to radość wielu chrześcijan, szczególnie w USA. mnie to raczej dziwi, gdyż chrześcijanin powinien być z zasady przeciw karze śmierci. ale cóż, mogę się mylić. gdy pod wpływem protestów godzą się oni na dożywocie, z wyjątkiem dla nosicieli HIV, którzy dalej mają być karani śmiercią, chrześcijanie ci wydają się być lekko zawiedzeni, jakby było to straszna porażką.
gdy kilka lat temu w Iranie powieszono publicznie dwóch młodych gejów, to też ze strony kościołów nie słychać było sprzeciwu. wielu nie protestowało, bo się po prostu z tym zgadzali, inni siedzieli cicho, bo bali się łatki "zwolenników homoseksualizmu". gdy ONZ uchwalał rezolucję potępiającą przemoc z powodu orientacji seksualnej, wśród głosujących przeciw były i Iran i Watykan. jakby zabijanie, bo ktoś jest gejem było zgodne z chrześcijaństwem.
co najdziwniejsze ataki takie są maskowane wskazywaniem na środowisko LGTB jako na winnych. jak żywo przypomina to "tłumaczenie", który został oskarżony o napaść na czarnoskórego mieszkańca swojego miasta. "ale on/ona jest czarny/a. nie może bezkarnie chodzić po mojej ulicy. gdyby tu nie wszedł/weszła nic by się mu/jej nie stało". teraz słyszymy dokładnie to samo."oni domagają się jakiś praw. burzą nasz obraz świata. chcą, by było inaczej niż do tej pory. nie możemy na to pozwolić, to sprzeczne z naszymi zasadami. a nasze zasady są ważniejsze niż czyjeś prawa. to nam zagraża. a tak w ogóle gdyby się nie wychylali z tymi swoimi prawami, to nic by im się nie stało".
tłumaczenie sprawcy, ze to ofiara jest winna.
ale gdy państwa islamskie zabraniają na swoim terenie ewangelizacji oraz budowy kościołów, to już łamanie praw człowieka. Kali ukraść krowa to dobrze...

powód nieważny.

pokazują faceta, który w 1989 handlował na łóżku polowym, potem w szczęce. później miał kilka bud na bazarze,w końcu w 2004 otworzył kilkanaście sklepów w swoim województwie. pokazują go i mówią "patrzcie jaki kapitalizm jest super, każdy kto tylko chce może się dorobić".
ale nie pokażą 139 innych, którzy upadli, przegrali z ZUSem, skarbówką, mafią, hipermarketem, kryzysem, lokalnym radnym, który na miejscowym bazarku koniecznie chciał postawić salon samochodowy dla szwagra i dopiął swego. nie pokażą tych, którzy popadli w długi, zlicytowano im majątek, rozpadły się ich rodziny, czy mieszkają teraz w noclegowniach.
nie pokażą ich, ponieważ jest to niezgodne z obowiązującą obecnie propagandą sukcesu, gdzie każdy ma być młody, piękny, zdrowy i bogaty i gdzie absolutnie nie wolno dopuszczać do jakiegokolwiek zanieczyszczania tego wizerunku.
a nawet jak pokażą takiego jednego to tylko po to, by powiedzieć, że dla "nieudaczników" nie ma miejsca we współczesnym świecie, gdzie jedynie słuszny system czeka tylko na tych, co potrafią brać z życia garściami. powód niepowodzenia nie będzie ważny. nie będziemy przecież psuć widoku "zielonej wyspy".

wtorek, 6 marca 2012

ta straszna dyktatura...

o co chodzi z tą Białorusią? przecież nie o wolność i demokrację. są to już tak wyświechtane i nic nie znaczące słowa, że każdy rozsądny człowiek powinien je już dawno wykreślić ze swojego słownika. powód nienawiści jaką Zachód czuje do Białorusi jest zupełnie inny.
UE nie jest po prostu w stanie znieść faktu, że tuż obok, pod samym bokiem jest kraj, na który nie mają żadnego wpływu. kraj, w którym przemysł, banki, rolnictwo, edukacja, transport są własnością tego kraju, a nie międzynarodowej mafii, zwanej dla niepoznaki Bankiem Światowym i Funduszem Walutowym. UE boli, że Białoruś jest własnością Białorusinów (nawet jeśli pod tym słowem rozumiemy ludzi władzy), a nie biznesmenów z Brukseli. Tokio, Nowego Jorku czy Londynu.
i to wystarczy, by uznać Białoruś za kraj, który trzeba atakować za wszelką cenę i z całą mocą. bo to przecież nienormalne, by w dzisiejszych czasach właścicielami dóbr leżących w danym kraju, byli jego mieszkańcy. dziś tymi właścicielami powinny być międzynarodowe koncerny. wtedy jest demokracja. jak kraj jest własnością swoich mieszkańców, wtedy jest dyktatura. proste?
rzekoma "dyktatura" o istnieniu której cały czas informują nas neoliberalne media nie stoi jednak na przeszkodzie, by MFW wchodził w konszachty z Łukaszenką. może on nawet i kredyt dostanie. warunki te same, co gdzie indziej. deregulacja rynku, prywatyzacja i powstrzymanie wzrostu płac. przecież to nienormalne, by ludzie w miarę uczciwie (przynajmniej jak na warunki Białorusi) zarabiali. to kolejny dowód na istnienie w tym kraju dyktatury. czasem mam wrażenie, że "wielkość" demokracji w danym kraju mierzy się ilością żyjących na jego terenie bezdomnych. czyli USA to światowa czołówka. a Białoruś? no szkoda wręcz gadać...

i znów wojsko na ulicy?

mamy zdecydowanie nową jakość w życiu publicznym. jakość wprawdzie na poziomie Chin czy Korei Płn, ale zawsze nową.
senator miłościwie nam panującej PO, Jan Filip Libicki napisał na swoim blogu, że jeśli ludzie wyjdą na ulice protestować przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, to on proponuje wyprowadzić przeciw nim wojsko i policję. cytat brzmi :każdy rząd ma jeszcze wojsko i policję!".
no i co? nic, cisza. żadnych słów oburzenia, żadnych wpisów Radzia na Twitterze. wyobraźmy sobie, że polityk pisu czy SLD pisze takie rzeczy na swoim blogu. zaraz rozpętałoby się piekło przy którym bitwa pod Grunwaldem to nic nie znaczący epizod ze słonecznego lata 1410 roku. ten ryk, wrzask wypełniłby całą publiczną przestrzeń, spychając na bok nawet kłopoty na kolei. towarzysz Michnik oburzony na cały świat. towarzysz Lis obrażający wszystkich wokół, a szczególnie opozycję.
kiedy parę lat temu Tusk wzywał do obywatelskiego nieposłuszeństwa to było dobre, bo służyło jego strategii wyborczej. dzisiejsze wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa skwitowałby jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, a usłużny senator zaraz zaproponowałby wyprowadzenie wojska na ulicę.
ale tu się nikt nie przyczepi. to przecież kolega z własnej partii. i mówi rzeczy jak najbardziej oczywiste. w demokracji jak ludzie masowo wychodzą na ulicę, by walczyć o swoje prawa, wyprowadza się przeciw nim wojsko i policję. ale tylko wtedy, gdy rządzi moja sekta. gdy rządzą oni, to wtedy jest dyktatura.

obrona "niezgodna z prawem".

były pracownik musi oddać Biedronce 10,5 tys złotych, które wygrał z tytułu mobbingu i nielegalnego zwolnienia. sąd w Tarnobrzegu musiał ponownie rozpatrzyć sprawę, gdyż został do tego zobowiązany przez NSA. nie dość, że przyznał Biedronce rację, że żadnego mobbingu, ani nielegalnego zwolnienia nie było to jeszcze uznał, że Piotr M. zbierał dowody "łamiąc zasady współżycia społecznego". to znaczy nielegalnie nagrywał przełożonych, robił nielegalne notatki, gromadził nielegalnie dokumentacje, nielegalnie kopiował dokumenty mające świadczyć o nieprawidłowościach.
czyli od dziś wolno upokarzać, lżyć, obrażać, wyzywać. to jest legalne. nie można natomiast się przed tym bronić. bo przecież bronić się można jedynie poprzez nagrywanie, filmowanie, zdobywanie zapisów dokumentacji. a nie można tego robić bez zgody i wiedzy pracodawcy. bo przecież nie można "łamać zasad współżycia społecznego".
Piotr M. nie ma już tych pieniędzy. zainwestował w swoją firmę. usłyszał od zadowolonego prawnika Biedronki, że zawsze znajdzie się komornik, który mu to zlicytuje.
zdaje się, że z tym molochem nikt nie jest w stanie wygrać.