Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 września 2011

czynna ekumenia.

czasem wpadam do reformowanych na niedzielne nabo. oni tej formy nie do końca lubią, wolą tradycyjne, dostojne "nabożeństwo", ale ja jako ewangelikalny wolę tę formę. niektórzy właśnie powiedzą, że jako ewangelikalny właśnie, a dodatkowo zielony, nie powinienem być może odwiedzać miejsca, bądź co bądź, nieco odmiennej tradycji. słyszałem już takie teksty pod swoim adresem.
otóż czasem bywa właśnie tak, że chcemy inaczej. być może niektórzy potrzebują nieco innego spojrzenia na dotychczasowe sprawy i w ten właśnie sposób realizują owe potrzeby. należy też zwrócić uwagę, że założeniem ekumenizmu, do którego to (ku wielkiemu zmartwieniu niektórych) się odwołuję jest m.in. traktowanie innych jak równych sobie. droga do tego prowadzi również przez wzajemne odwiedzania się, także na nabożeństwach. nie można nikogo polubić czy zrozumieć, nie poznając go. nie można zamykać się na innych, a potem narzekać, że czujemy się wyobcowani i samotni wśród społeczeństwa.
odwiedzajmy się nawzajem i wspierajmy, skoro i tak jesteśmy osamotnionymi wyspami w morzu członków jednego wyznania. nie odbierajmy sobie szansy na lepsze jutro, poprzez zamykanie się na tych, którzy mogą być naszymi przyjaciółmi.

taka mała dygresja.

przecież gdybym urodził się w Syrii lub w Indiach mógłbym być muzułmaninem, względnie sikhem. wtedy moją religię uważałbym za jedynie prawdziwą, zesłaną przez Boga. chrześcijanie byliby dla mnie wrogami, dążącymi do zniszczenia mojej kultury i tradycji i zastąpienia jej swoją.
i zapewne chciałbym zanieść swoją religię na ten zgniły Zachód, by pokazać prawdę tamtym tkwiącym w ciemności ludziom, dla których islam lub sikhizm miałby być jedyną formą nawrócenia do boga, oczyszczenia i poznania prawdy.
tak się zastanawiam czasem nad tym wszystkim. to jakaś forma łaski od Boga, że urodziłem się tu i teraz. może inaczej nie byłbym chrześcijaninem, a właśnie sikhem. może jednak Kalwin miał rację?

poniedziałek, 12 września 2011

Najprostsza rzecz pod słońcem.

katolicyzm, szczególnie w swojej rzymskiej odmianie, jawi się jako religia nie wymagająca ani wysiłku intelektualnego, ani wiedzy teologicznej. wystarczy ślepe posłuszeństwo (bardzo wskazane), nie zadawanie żadnych pytań (z daleka pachnie herezją), grzeczne odgrywanie roli owieczki, prowadzonej wg widzimisię ludzi uważających się za kapłanów.
nie trzeba umieć się modlić, bo od tego są już gotowe zestawy. nie trzeba czytać Biblii, bo to za trudna Księga i dostępna tylko dla kapłanów. nie trzeba rozumieć innych, bo to groźne sekty. natomiast do dobrego tonu należy publiczne wyszydzanie ludzi ośmielających się nie być rzymskimi katolikami, a także wynoszenie się nad innych, co ma świadczyć o jedynosłuszności naszego kultu.
bycie rzymskim katolikiem to naprawdę nic trudnego.

wtorek, 6 września 2011

zawłaszczanie rzeczywistości

katole jak zwykle chamscy, aroganccy i bezczelni. zorganizowano akcję przeciwko "promocji satanizmu przez TVP". bo jednym z jurorów The Voice of Poland jest Nergal. osoba, która jak powszechnie wiadomo codziennie odprawia trzy czarne msze, trzyma w lodówce zapas mrożonych kotów i raz na miesiąc wyrusza na poszukiwanie biednego, chrześcijańskiego niemowlęcia, by upuścić mu krew dla swych niecnych, satanistycznych celów.
chcą odwołania Nergala z jury. i przy okazji wytaczają stały element swoich urojeń. że profanuje katolickie symbole religijne. że obraża katolików. że obraża katolicką historię Polski.
oczywiście mają na myśli, że Nergal podarł Biblię, połamał krzyż. że publicznie wyszydza chrześcijaństwo (nie katolicyzm). że obraża chrześcijan (a nie katolików). ale dla nich wszystko jest proste i łatwe. Biblia jest tylko katolickim symbolem, krzyż także. jeśli obraża się Chrystusa to automatycznie obraża się katolików (bo niby kogo innego?) przecież dla nikogo innego Chrystus nie jest ważny. tylko dla katolików. inni nie mają prawa się obrazić. bo przecież Chrystus nie jest ich własnością. jest "tylko" katolicki.
zastanawiam się, kiedy oni to wreszcie skończą. kiedy wreszcie pojmą, że nie są w tym kraju jedyni. że są jeszcze inni, którzy zasługują na miano chrześcijan. że oni nie mają monopolu na słuszność i prawdę.
wiem, że tego typu teksty piszę już od wielu ładnych lat. jednak nie odzwyczaję się. nie oddam im pola. nie dostosuję się do wizji katolickiej większości, w której to wizji jestem jakimś kosmitą. za każdym razem zamierzam wytykać im wszystko co tylko się da. wiem, że tego nikt nie czyta, bo od wielu miesięcy nie mam żadnych komentarzy, ale to jest w sieci i mam nadzieję, że ktoś kiedyś na to trafi i przeczyta.
nikt normalny nie może wyrazić zgody na katolicką wizje świata, w której to co chrześcijańskie równa się katolickie. nie mogę pozwolić na zawłaszczanie czegoś, co należy do mnie, co jest częścią mojego życia i mojej osobowości. i nikomu jej nie oddam. a już na pewno nie rzymskim katolikom.