Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 marca 2009

nie będziemy płacić za wasz kryzys!

Gazeta Wyborcza to dziwna gazeta. ale to w zasadzie wiedzą wszyscy. zwykła neoliberalna gadzinówka popierająca zwyczajnych darmozjadów, za nic mająca ludzi żyjących z pracy własnych rąk.
górnicy chcą podwyżek. i dobrze, że chcą. skoro firma w której pracują czyli Jastrzębska Spółka Węglowa przynosi same zyski to należy się tymi zyskami podzielić. a z kim należy się podzielić? z tymi, którzy ten zysk (dosłownie) wyciągają spod ziemi. czyli z górnikami.
chyba proste jak konstrukcja cepa. ale nie dla prezesów spółki ani liberalnych propagandzistów GW. dla nich oczywistym jest fakt, że zyski są dla prezesików, a nie dla roboli. robol zgodnie z nazwą jest zobowiązany zapi...alać i siedzieć cicho kiedy stada darmozjadów w prezesowskich pokojach będą się dzielić wypracowanym przez niego zyskiem.
zawsze tak było. nigdy nie znajdywały się pieniądze na podwyżki. zawsze były ważniejsze sprawy. nowe meble do gabinetów, wyjazd do Singapuru na tamtejszą konferencję. teraz mają w ręku nowy argument. kryzys. jak jest kryzys to nie dajemy podwyżek. pytanie kiedy dajemy? przed kryzysem nie, bo potrzeba kasy na rozwój. w czasie kryzysu nie, bo jest kryzys.
pismaki z GW wiedzą co trzeba napisać. zawsze winni są związkowcy. zamiast siedzieć cicho i prezesa po łapach całować za łaskę pracy śmią domagać się lepszych warunków, wyższych płac. nie rozumieją, że są tylko nic nie wartymi kosztami pracy. dzisiaj nie ma pracowników. są zasoby ludzkie. tak jak zasoby gumiaków, węgla na opał, ludźmi można się jeszcze przejmować, zasobami już nie trzeba.
to, że GW zawsze szczuje przeciwko pracownikom to całkiem naturalne. w końcu reprezentuje ona wielki biznes czyli coś co zawsze będzie przeciw ludziom. to, że ludzie to kupują i łykają jest już mniej zrozumiałe. to w końcu popieranie gazety, która w odpowiednim momencie założy im pętlę na szyję.
za obecny kryzys odpowiadają jak zwykle elity finansowe, które jak zwykle chciały więcej, więcej i jeszcze więcej. kiedy ta bańka pękła okazało się, że nie ma komu za niego płacić. ofiary jednak szybko się znalazły. to zwykli pracownicy na których darmozjady postanowiły odkuć sobie swoje własne niepowodzenia finansowe.
kapitalizm to zorganizowana przestępczość. to powinno być ścigane prawem z oskarżenia publicznego. odpowiedz na jedno pytanie. dlaczego zyski się prywatyzuje, ale straty nacjonalizuje? dlatego, że za kryzys masz zapłacić ty, a nie ten, co go wywołał. on jest od zgarniania kasy, a ty od zaciskania pasa, gdy on tę kasę straci. zawsze w ostatecznym rozrachunku to ty będziesz winien. bo domagałeś się swoich praw, wyższej pensji, większej premii. mydła w łazience czy butelki wody w kuchni. zapamiętaj, podajnik mydła i zgrzewka wody mineralnej wykopały grób twojej firmie no i muszą cię teraz zwolnić. było się o co rzucać? ręce można było myć samą wodą, a pić kranówkę. ile razy darmozjad stawał przed tobą i szczekał takie głupoty? on ma garnitur od Gucciego, a ty dres z bazaru od Ukraińców.
dlatego jak widzę pismaków smażących peany na cześć zbrodniczego systemu to zastanawiam się czy żyję jeszcze w normalnym kraju czy już w jakimś Matriksie, gdzie wojna to pokój, a wolność to niewola. całe szczęście to środowisko szczekających kundli również dotknęło "dobrodziejstwo" zbrodniczego systemu. również tam dokonują się zwolnienia. i nagle pismaki doznały olśnienia. że kapitalizm to nie tylko samo dobro, ale również wiele zła. jednak ci, którzy zostali tym bardziej zajęli się chwaleniem owego systemu, który przemaglował i wypluł ich kolegów. czy nie przypomina wam to sytuacji z czasów stalinizmu? im kto bardziej się bał tym głośniej krzyczał na pochodach.
nie będziemy płacić za wasz kryzys. to wasz problem, waszych żon i dzieci. to one staną się bezdomne, one nie ukończą szkół, one wylądują w przytułku. nie mieszajcie nas do swoich zabaw. my mamy własną piaskownicę, gdzie nikt nikogo nie wyzyskuje, a wszyscy są równi. ale wy czegoś takiego nawet nie zrozumiecie. w waszym świecie zawsze ktoś musi być ofiarą. tak bardzo kochacie swój kapitalizm?. zapamiętajcie. człowiek bez kapitalizmu jest jak ryba bez roweru.

wtorek, 24 marca 2009

prowokacja czy głupota?

w Szkocji doszło do ataku na dom Artura Boruca. incydent niewątpliwie przykry niemniej niektóre środowiska w naszym kraju próbowały dorobić do tego obłąkańcza ideologię. otóż ataku dokonali protestanccy terroryści (?!), którzy nienawidzą naszego bramkarza za jego katolicyzm.
no cóż, nazywanie "terrorystami" ludzi tylko dlatego, że atakują oni katolika jest chyba bardzo dużym nadużyciem. zwłaszcza, że wielu w Polsce jak tylko może unika nazywania terrorystami irlandzkiej IRA tylko z uwagi na jej katolickie korzenie. a chyba IRA ma na swoim koncie znacznie bardziej spektakularne akcje niż rzucanie cegłami w czyjś dom.
pewien brukowiec posunął się nawet od zamieszczenia zdjęcia kibiców Rangers z podpisem "protestanccy kibice Glasgow Rangers cieszą się ze strzelenia bramki katolickiemu Celticowi". naprawdę trudno o większą głupotę i ciasnotę umysłu.
niedługo dojdzie do sytuacji w której za samą krytyczną wypowiedź o kościele katolickim człowiek zostanie nazwany "terrorystą", naprawdę trudno czasem dociec w jakim się mieszka kraju. czy w kraju gdzie każdy człowiek może liczyć na ochronę i szacunek czy też w kraju, gdzie segreguje się ludzi ze względu na ich światopogląd?
nazywanie we wspomnianym brukowcu Belfastu miastem "podzielonym, gdzie katolicy i protestanci ledwo się tolerują, a napięcie wyczuwane jest na każdym kroku" nie jest chyba najlepszą reklamą owego miasta i czekającego nas już w sobotę meczu.
ataku na dom Artura Boruca nie dokonali "protestanccy terroryści" jak to chcą niektóre media. dokonali go piłkarscy chuligani, którzy być może dorabiają sobie religijną ideologię. ale to tylko pod publiczkę, co w Polsce powinno być doskonale zrozumiałe. w naszym kraju również masa ludzi, w tym polityków robi sobie z katolicyzmu wyłącznie ideologię mającą im pomóc w życiu czy też w karierze. i nikt ich za to nie gani. widocznie niektóre zachowania tolerujemy, a innych już nie.

najwieksze zagrożenia dla kościoła katolickiego

wiem, miałem się już nie zajmować katolicyzmem. wielu ludzi mi to mówi, bo przecież to co robię nie ma najmniejszego sensu. można zapisywać tomy papieru a i tak nic się nie zmieni.
jednak ostatnia wycieczka B16 do Afryki przyniosła kilka faktów. potwierdzają one tezę, iż człowiek ów jest całkowitym zaprzeczeniem poprzedniego katolickiego biskupa Rzymu. ludzie, którzy narzekali na JPII dziś mogą jedynie powspominać tamte dobre czasy.
co jest największym problemem kościoła katolickiego w Kamerunie? to, że działa on zagrożony ze strony ekspansywnego islamu i rosnących w siłę ruchów zielonoświątkowych. czym zagrażają mu prężne kościoły zielonoświątkowe tego doprawdy nie wiem. można się tylko domyśleć, że chodzi tu o lepsze docieranie do nie z ewangelizowanych mas ludności, których zapewne na afrykańskim kontynencie nie brakuje.
w Angoli natomiast ubolewa się, że coraz więcej ludności przechodzi do sekt. wiemy czym w watykańskiej nomenklaturze jest sekta. jest to każdy chrześcijański Kościół nad którym nie mają kontroli. czy dalej nie widzą, że wina nie jest w innych tylko w ich samych?
traktowanie innych jako konkurencji jest jak widać bardzo powszechne w kościele katolickim niezależnie od długości i szerokości geograficznej. to, że podobne informacje nie spotykają się z dementi Watykanu pozwala przypuszczać, że poglądy te są bliskie jego lokatorom. nie bardzo rozumiem takie postępowanie. to jest jasno wysłany sygnał. nie zmieniamy swoich pozycji, dalej uważamy się za najlepszych i jedynych, a was w najlepszym razie za wspólnoty wyznaniowe.
takie stanowisko nie jest niczym nowym. niczym nie zaskakuje. niemniej miało być inaczej. kościół katolicki miał zaakceptować inne kierunki chrześcijaństwa. miał pójść dalej w duchu swojego ostatniego soboru. nic takiego się nie stało.
coś mi mówi, że ta tendencja będzie się pogłębiać. że na dobre oddalamy się od siebie. pozostaje mieć nadzieję, że nowe kierownictwo Watykanu (Ratzinger ma przecież +80) wróci na właściwą drogę.

piątek, 20 marca 2009

chrześcijańskie granie w dekadenckim undergroundzie

mam swój ulubiony klub. właściwie jeden z kilku ulubionych. warszawskie No Mercy przy ulicy generała Bema jest jednym z najbardziej klimatycznych miejsc w Warszawie. normalna pankowa nora ze wszystkimi tego atrybutami. koncerty, imprezy okolicznościowe, after party
w środę 25 marca w tym otoczeniu będzie koncert ewangelizacyjny. trzy chrześcijańskie kapele grające różną muzykę (death metal, hip hop), ale śpiewające o Bogu. to będzie piękna rzecz. ewangeliczny przekaz w miejscu gdzie jest alkohol papierosy no i coś jeszcze.
mam nadzieję, że do klubu przyjdą zwykli jego goście. mam nadzieję, że usłyszą co chłopaki mają im do zaprezentowania. że będzie to koncert jak w Proximie, gdzie po pierwszym zaskoczeniu publika dość pozytywnie zareagowała na naszą propozycję.
ja będę. szatniarzem jest tam mój stary przyjaciel. trochę się obawiam jego zderzenia z naszą młodzieżą, ale Lechu to w sumie równy gość. zapłaćcie za szatnię, gdyż jest to jego źródło utrzymania.
to będzie pewnie niezły wieczór. pankowy klub z chrześcijańskim graniem. ale były jeszcze bardziej szokujące połączenia. w każdym razie szykuje się spore wydarzenie. bo albo klub przeżyje demolkę, albo ludzie zrozumieją, że jest inne, lepsze życie. nie w takich miejscach Duch działał potężnie i efektywnie. miejmy nadzieję, że No Mercy dołączy do długiej listy miejsc, w których dokonały się mniejsze bądź większe przebudzenia.

czwartek, 12 marca 2009

znów popłyną łzy...

ostatnie wieści dochodzące z Niemiec nie są zbyt optymistyczne. strzelanina w szkole, która pociągnęła za sobą kilkanaście ofiar wywołała szok i burzę. wszelkiej maści "autorytety" chcą znaleźć odpowiedź jak to się stało. a ona może być prostsza niż się wydaje.
może to zabrzmi dość dziwnie, ale to młodzież sama jest winna tego typu masakrom. niestety tak już bywa, że w każdym niemal środowisku znajdzie się "czarna owca", "kozioł ofiarny", osoba na która służy za worek treningowy reszcie klasy. nie mówcie tylko, że tak nie jest. przypomnijcie sobie własną szkołę. albo byliście takimi osobami, albo mieliście takie w otoczeniu. ktoś mniejszy, słabszy, brzydszy, biedniejszy, z wadami rozwojowymi czy osobowymi. przyczyn mogą być setki. ważne, że z jakiejś przyczyny uznamy kogoś za gorszego i godnego jedynie nagonki.
nie dziwmy się, że w pewnym momencie taka osoba chce wziąć odwet. szczególnie, że szkoła nie reaguje, nie chcąc się przyznać, że w jej murach jest coś niepokojącego, a rodzice często bagatelizują problem, uważając to za nieuniknione konflikty wieku dorastania. w młodym człowieku rodzi się chęć zemsty i w pewnym momencie może dojść do nieszczęścia. a wtedy znów popłyną łzy i zacznie się płacz jak to się mogło stać, kto jest temu winien i kto powinien za to ponieść odpowiedzialność. i oczywiście zamiast spojrzeć w lustro zaczniemy się rozglądać kogo tu obarczyć czymś, za co my sami odpowiadamy.
a wystarczy z dzieciakami jak najwięcej rozmawiać, traktować ich poważnie i jak równych sobie. tak niewiele, a jednocześnie tak dużo. może kwadrans rozmowy dziennie za kilka lat uratuje komuś życie?

środa, 11 marca 2009

Tygodnik w potrzebie

Tygodnik Powszechny podobno jest na skraju bankructwa. mimo, iż od pewnego czasu jego sprzedaż wzrasta nie jest to jednak zjawisko pozytywne. nie wiem oczywiście jakie są tego przyczyny, widocznie koszty druku i dystrybucji są zbyt wysokie.
Tygodnik nie jest czasopismem łatwym. nie jest to tabloid, który gra na najniższych uczuciach. to jest pismo inteligenckie robione z dużym smakiem, dużym wyczuciem. byłoby wielką stratą, gdyby miało zniknąć z rynku. okazałoby się wtedy, że ostatni głos rozsądnego katolicyzmu przestał istnieć i jedyne co dalej istnieje to toruńskie radyjo albo inny tygodnik, który nie wahał się umieścić na okładce rasistowskiego zdjęcia "szkoda, że modlitwa nie rozjaśnia skóry". zaiste smutny byłby to widok, że środowiska katolickie miałyby do dyspozycji tylko takie media.
zamierzam pomóc Tygodnikowi Powszechnemu. od dziś będę go kupował. wiem, że mimo wzrostu sprzedaży nie udaje się uratować jego sytuacji, ale w takiej chwili każdy nowy stały czytelnik to chyba dobra wiadomość. zamierzam również przekazać jakąś kwotę pieniężną na jego konto. niewielka to będzie pomoc, ale jak tak zrobi kilkanaście tysięcy ludzi to może coś z tego wyjdzie.
w każdym razie szkoda czasopisma, które chyba na stałe wkomponowało się w prasowy rynek naszego kraju. mimo iż deklaruje się ono jako katolickie nigdy nie było agresywne czy też wrogo nastawione do inności. koronnym dowodem jest stała współpraca z nim luteranina Jerzego Pilcha. dlatego też zdecydowałem się pomóc.

po owocach...

zmarł profesor Religa. całe życie określał się jako osoba niewierząca, więc nic dziwnego, że pogrzeb będzie miał charakter świecki. w pełni to akceptuję.
niemniej w prasie pojawiły się informacje, że być może na pogrzeb wybierze się któryś z hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. tego już kompletnie nie rozumiem. pogrzeb jest niejako imprezą prywatną. to rodzina, czy na podstawie własnych decyzji czy też denata określa jak on będzie przebiegał. pakowanie się w niego ludzi związanych z instytucjonalną religią jest nawet nie dużym nietaktem, ale zwyczajnym chamstwem.
co ci ludzie chcą przez to osiągnąć?. czym chcą zabłysnąć?. czy może po prostu nie ścierpią sytuacji, ze pogrzeb znanej osoby może się odbyć bez ich udziału. nie przepuszczą chyba żadnej okazji, by nie "zabłysnąć" publicznie. a czy zrobią to rozsądnie czy wywołają skandal nie ma pewnie dla nich żadnego znaczenia. byle tylko pokazać się w telewizji.
nie wiem, może mają nadzieję, że rodzina się z tego ucieszy? że być może nie akceptowała takiego stylu życia Profesora i będzie rada z ich uczestnictw w pogrzebie? może zamierzają odprawić jakieś obrzędy religijne? nie wiem. wiem tylko, że takie zachowanie to zwykła zadyma. ale jeśli chodzi o instytucje kościoła rzymskokatolickiego nic już nie jest mnie w stanie zdziwić. skoro uważają się za udzielnych władców tego kraju, może również za swoją własność uważają każdego jego mieszkańca?
jak widać nie potrafią oni niczego uszanować. nawet czyjejś śmierci. zawsze musi być tak jak oni sobie wymyślą. w końcu po owocach ich poznacie

kinowa propaganda

piętnastoletni syn moich znajomych wrócił ze szkoły. byli na filmie "Popiełuszko". pierwsze co powiedział od drzwi "super film. kurwami rzucają, gołe cycki pokazują. da się go oglądać". popatrzyliśmy po sobie tak nieco zdziwieni. naprawdę, młodzi ludzi to kapitalni obserwatorzy.

ale ja tak do końca nie o tym. całe szkoły wysyłane są do kin na ten film. a ja się pytam jakim prawem? na czyje polecenie tysiące dzieci ma oglądać konkretny film bez względu na swój do tego stosunek czy opinie swoich rodziców? środowiska prawico-katolickie zawsze tak głośno wrzeszczą o prawie rodziców do pełnej kontroli nad swoimi dziećmi. że nikt nie ma prawa narzucać czegokolwiek dzieciom bez zgody ich rodziców. oczywiście to oni wiedzą lepiej, nawet lepiej od rodziców, co jest dobre dla wszystkich dzieci. i nie wahają się instruować rodziców co jest dobre dla ich dzieci. tu jednak nie widzą niczego złego. decyzja podjęta ponad głowami rodziców jest na pewno jak najbardziej słuszna i w żadnym razie nie narusza ani prawa, ani dobrych obyczajów. tylko gdzie tu prawo rodziców do wpływu na to czym karmione są ich dzieci. film to nie zatwierdzony program nauczania.
tu jednak kuratoria decydują, że dzieci mają oglądać konkretny film. nie ma żadnych konsultacji społecznych, żadnej dyskusji w mediach czy to dobre czy złe. w ministerialnych gabinetach podejmuje się decyzje, że wszyscy mają ten film zobaczyć. dobrze przynajmniej, że nie każą nam jeszcze za to płacić tylko bilety są wykupowane przez kuratoria. ale to też nasze pieniądze. kuratoria dostają je na potrzeby szkół na swoim terenie. czy aby na pewno taką potrzebą jest zbiorowe wyjście do kina?.
jak zwykle w tym kraju pieniądze wyrzuca się w błoto. i jak zwykle nikt za to nie odpowie.

wtorek, 3 marca 2009

katolicyzm na pokaz

Artur Boruc się rozwiódł. nie, nie zamieniam się w tabloid. pamiętam, że już raz pisałem w moim blogu o naszym bramkarzu. nie był to chyba pochlebny post. dziś też nie będzie
nie interesuje mnie jego rozwód. interesuje mnie jednak jego postaw życiowa. jako bramkarz Celticu wielokrotnie prowokował fanów Rangers swoim ostentacyjnym katolicyzmem. paradował przed nimi w koszulce z Karolem Wojtyłą, przeżegnywał się w ich obecności, biegał z flagą Watykanu na plecach. w wywiadach mówił jaki to z niego wielki katolik
i po co to wszystko było?. po co było udawać kogoś, kim się nie jest?. powszechnie wiadomo, że w Polsce katolicyzm to tylko fasada. nalepka, która niczym akcyza na butelce wódki, gwarantuje autentyczność danego Polaka. bo przecież Polak to katolik, a nie protestant, muzułmanin czy ateista.
skoro jest tak wielkim, wierzącym katolikiem powinien ten wózek ciągnąć do końca. zgodnie z katolickim zakazem rozwodów i teorią "dźwigania swojego krzyża". wybrał jednak całkiem świecki życie, pokazując, że tak naprawdę religijne nakazy, którym rzekomo jest wierny nic dla niego nie znaczą.
mam tylko nadzieję, że teraz, niezależnie w jakim klubie będzie od sierpnia grać daruje sobie wszelkie manifestacje religijne. osobiście proponowałbym mu któryś klub ze Stambułu. niech tam pokazuje swoją katolickość. niech biega po stadionie w koszulce z Wojtyłą, niech się publicznie żegna przed wejściem na murawę. chętnie zobaczyłbym reakcję tureckich kibiców. nawet tych jego drużyny.
ale nie doczekamy tego. Artur Boruc jest przecież jak 95% Polaków wyłącznie katolikiem na pokaz.

Ewangelicy zawalidrogą kultury

taki tytuł pojawił się we wczorajszej "stołecznej". parafia Kościoła Ewangelicko-Reformowanego blokuje budowę ursynowskiego centrum kultury. powód jest banalnie prosty. gdyby ono powstało reformowanym trudno byłoby sprzedać należącą do nich działkę
ale ja nie o tym. zaintrygował mnie tytuł. ewangelicy zawalidrogą kultury. zawalidroga to coś złego, co należy usunąć. używamy tego zwrotu wyłącznie w negatywnym znaczeniu. mówiąc tak o kimś, nie da się ukryć, poniżamy go. on jest zawalidrogą mojej kariery. ona jest zawalidrogą mojego szczęścia.
ale nie o to chodzi. spójrzmy na sprawę pod innym kątem. przypadek tyczy Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. nie da się ukryć Kościoła dość mniejszościowego, o niewielkiej sile społecznej. można zaryzykować, że nie zaprotestują. a nawet jak zaprotestują to się ich oleje. bo kto by się przejmował tak małą grupką, o której istnieniu większość polskiego społeczeństwa nawet nie ma pojęcia. prawda jakie proste?
sprawa byłaby bardziej skomplikowana, gdyby tyczyła parafii rzymskokatolickiej. czy wtedy "Wyborcza" odważyłaby się na tytuł "katolicy zawalidrogą kultury"?. czy zwyczajnie by się przestraszyła, że takie postawienie sprawy spowodowałby kolejne ataki środowisk katolickich, które jak wiadomo są komicznie przewrażliwione na swoim punkcie, na Adama Michnika i jego ekipę?. nie jest tajemnicą, że lepiej atakować kogoś, kto ma ograniczone możliwości obrony lub nie ma ich wcale. wtedy mamy ten komfort, że przynajmniej nie oberwiemy. atakując przeciwnika takiego ja kościół rzymskokatolicki trzeba się liczyć z potężnym kontratakiem, wspieranym przez media i niektórych polityków.
tak polityka "wyborczej". nie wychylać. krytykować tylko tych, których można krytykować.
nihili novi.