Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 września 2010

niech nie będzie wsród was rozłamów.

to nie było mądre. rzekłbym nawet, że było to głupie, cholernie głupie. opuszczanie szeregów Aliansu Ewangelicznego z takiego powodu nie jest rzeczą, którą można byłoby się chwalić.
podobno władze Kościoła Zielonoświątkowego nie przepadają za krytyka. jestem w stanie to zrozumieć. to takie ludzkie. każdy woli być chwalony, nawet gdy na to nie zasługuje niż słuchać krytycznych uwag pod swoim adresem. poza tym jak każda władza lubi następujący schemat. my prezentujemy ustalony przez punkt widzenia i oczekujemy pełnej akceptacji. nie pogardzimy również owacją na stojąco. natomiast dyskusja nie jest tym, co lubimy. dyskusja prędzej czy później zacznie owocować krytyką. a co jeśli nie znajdziemy nic na swoją obronę?
jakiś pastor ma podobno poważne zarzuty (są dwie wersje albo zarzuty prokuratorskie, albo natury moralnej). i pastor ten przechodzi z całym swoim zborem do innego Kościoła członkowskiego AE. wolno mu? oczywiście, że wolno. pytanie tylko co to za społeczność, która tak bezkrytycznie podąża za swoim pastorem, nie wnikając w motywy jego postępowania? to lekko zakrawa na sektę. tak więc może i dobrze, że się wyniósł niezależnie od powodów jakie nim kierowały.
ale wracając do meritum. Rada Naczelna KZ zwróciła się do władz owego Kościoła z prośbą o wyjaśnienia. nie otrzymawszy ich postanowiła opuścić szeregi Aliansu, by nie być łączonym z postacią owego pastora i zarzutami kierowanymi wobec niego (ciągle nie wiemy jakiego typu). czy to dobry ruch? ewangelicznych chrześcijan jest u nas tak mało, że każde osłabianie naszej jedności wygląda na świadomy sabotaż. chcecie wiedzieć jak nas jest mało? dla unaocznienia problemu wystarczy podać, że ilość kibiców na przykład na derbach Barcelony (FC Barcelona - Espanyol Barcelona) mniej więcej trzykrotnie przekracza ilość ewangelicznych chrześcijan w Polsce. myślę, że nawet osoby nie interesujące się piłką nożną rozumieją w tym momencie wagę problemu. jeden mecz, a liczba ludzi dla nas nie do osiągnięcia.
tylko razem jesteśmy silni. tylko razem możemy pokazać, że istniejemy, że warto się nami przejmować, warto na nas zwracać uwagę. każde działanie na przekór tej jedności to całkiem niezrozumiały ruch, który w przyszłości może mieć bardzo poważne konsekwencje. i tylko czy ktoś będzie wtedy pamiętał o szczegółach? nie. ale wszyscy będą pamiętać, że ileś tam lat wcześniej Kościół Zielonoświątkowy opuścił szeregi Aliansu Ewangelicznego, co skutkuje takimi, a nie innymi konsekwencjami.
można zadać pytanie. jeżeli w domu dziecka troje wychowanków okaże się złodziejami lub podpalaczami to czy od razu wpakujemy wszystkie dzieciaki z tego domu do poprawczaka? bardzo kusząca propozycja, ale nikt normalny jej nie przetestuje.
kolejna sprawa. na łamach magazynu "Cel" ukazywały się teksty krytykujące KZ za odmowę lustracji w swoich szeregach. to był kolejny powód opuszczenia Aliansu. Naczelna Rada Kościoła uznała bowiem, że jeden podmiot członkowski atakuje inny podmiot członkowski, a władze Aliansu nie robią nic, by temu zapobiec. i to jest kolejny powód, by opuścić szeregi Aliansu. pytam w tym momencie wprost. czy jest na sali lekarz? bo to co się dzieje normalne nie jest. przecież spory, dyskusje to normalna rzecz w każdej społeczności. na tym polega idea wspólnej grupy. mamy do siebie uwagi, pretensje, żale. staramy się je wyjaśniać, neutralizować. staramy się zachowywać jedność, nawet w trudnych warunkach. nie żyjemy w przyjaznym nam kraju. chciałbym tu przypomnieć, iż bardzo wielu Polaków nie chciałoby nas widzieć w tym kraju. jesteśmy dla nich jakimiś sekciarzami, kociarzami, zaprzańcami, którzy zdradzili katolicką ojczyznę. doznajemy różnych przykrości. w pracy, w szkole, o domu rodzinnym nie wspominając. czasem nawet lokalne władze są przeciw nam. powinniśmy trzymać się razem. razem za wszelką cenę, gdyż tylko w ten sposób możemy przetrwać. tylko w ten sposób możemy być realnym partnerem dla władzy czy mediów.
nie podcinajmy gałęzi na której siedzimy. innej rady nie mogę w tym momencie dać.

środa, 22 września 2010

zgorszenie wspólnego zamieszkiwania

dzwonek do drzwi. otwiera chłopak w samych spodniach od dresu. z łazienki w tym czasie wychodzi dziewczyna zawiązując szlafrok i odgarniając schnące włosy.
-Nie wierzyłem jak mówili. no nie wierzyłem. myślałem, że kłamią, że chcą was oczernić, że was nie lubią. ale jak widzę to prawda! jak możecie mieszkać razem? nie macie ślubu, nie jesteście nawet parą! stanowicie zagrożenie dla moralności zboru! jesteście jak zgniłe śliwki w koszu! muszę wystąpić o skreślenie was z listy członków zboru!
chłopak widząc takie zachowanie trochę się cofnął. po chwili próbuje się bronić
-ależ pastorze. to nie jest tak jak myślisz. nic między nami nie ma. naprawdę. bo jak ma być skoro ja jestem gejem, a Marzena lesbijką?