Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 września 2012

dobra współpraca na zdrowych zasadach.

ze swojej strony nie widzę problemu w współpracy z katolikami różnych tradycji. jeżeli ta współpraca ma wyjść na dobre Kościołom, lokalnej społeczności to należy unieść się ponad teologiczne podziały i zrobić coś pro publico bono. niemniej pamiętać należy, że stanowimy różne nurty chrześcijaństwa i mimo wspólnych działań, a może i przyjaźni reprezentujemy dwa oddzielne organizmy. 
piszę to w związku z inicjatywą "jeden Bóg, jedna wiara, jeden Kościół", która ostatnimi czasy zawiązała się w Niemczech wśród świeckich ewangelików i rzymskich katolików. znane postaci życia publicznego będące członkami obu tych Kościołów nawołują do zbliżenia i pojednania wiernych w obliczu zbliżającej się 500 rocznicy Reformacji.
nie mam nic przeciwko zbliżaniu się z chrześcijanami innych tradycji. wbrew temu, co rozpowszechniają niektórzy ludzie ze środowisk ewangelikalnych, traktujący wszystkich innych jako "niewierzących" nie widzę w tym niczego złego, a tym bardziej nie widzę zagrożenia dla swojej wiary i tożsamości wyznaniowej. jednak próba, nawet oddolna, tworzenia jednego organizmu budzi mój stanowczy sprzeciw. nie jesteśmy teologiczną jednością. nie wyobrażam sobie sytuacji, w której szeroko pojęci protestanci braliby czynny udział w nabożeństwach tradycji katolickiej, przyjmowali w ich trakcie Komunię, Wieczerzę, a może jeszcze uczestniczyli w obrzędach związanych z kultem obrazów, świętych czy relikwii.
nie wiem dokładnie na czym polega inicjatywa świeckich z Niemiec. chciałbym natomiast wiedzieć, w którym miejscu się ona zatrzyma i nie narazi na szwank wartości wyrosłych z Reformacji.

piątek, 14 września 2012

kasa kardynale, kasa...

główne zarzuty Rzymu wobec Reformacji były natury finansowej. wprowadzenie w życie tych zmian spowodowałoby drastyczne obniżenie dochodów kościoła katolickiego. nie dziwne zatem, że wystąpił on przeciw. odejście od relikwii, odpustów, "degradacja" duchownego z rangi "pośrednika" między Bogiem, a człowiekiem kosztowałyby ogromne pieniądze, a jak wiadomo w tamtych czasach (zy aby tylko w tamtych...) Watykan najbardziej pożądał pieniędzy.
jak zwykle chodziło i dalej chodzi o pieniądze.

nie mamy monopolu na wiarę

on nie jest wierzący, chodzi do jakiegoś zboru. tak jego matka mówi. sąsiadki rodziców rozmawiały na mój temat. wychodziłem z windy, to usłyszałem. na mój widok trochę zmieszanie (ale kompletnie nie wstrząśnięte) przerwały rozmowę i zamaszystym krokiem pomaszerowały na górę, jakby nic się nie stało. w końcu to one obgadywały, a nie je obgadywano. czyli rzeczywiście nic się nie stało.
powinienem się poczuć dotknięty, obrażony? nie wiem, może tak, w końcu to wielka niegodziwość nazywać kogoś niewierzącym tylko dlatego, ze nie chodzi do mojego kościoła, a do innego.
ale zaraz, zaraz. przecież one są dokładnie takie same jak my. mówią dokładnie takie same rzeczy jak my. dla nas, ewangelicznych chrześcijan, niewierzący to wszyscy nie z naszego podwórka. ileż to razy słyszeliśmy "urodziłam się w wierzącej rodzinie" (swoją drogą niezłe masło maślane), ewentualnie "poznałam świetnego chłopaka, kto wie, może nawet coś z tego będzie. to wspaniale, wierzący? nie, katolik". znajome? nawet jeśli nie chcesz się przyznać, to pewnie znajome.
ogłoszenie z ostatniego zborownika "sprzedam działki budowlane (...) sąsiedztwo to osoby wierzące z KZ Bielsko-Biała". może zmienimy treść? "sąsiedztwo to niewierzący ze Starokatolickiego Kościoła Mariawitów". tym razem też brzmi fajnie?

poniedziałek, 16 lipca 2012

różne definicje Kościoła

jeśli ktoś myśli, że Kościół to szkoła dla posłusznych prymusów, którzy bez szemrania spełniać będą każdą zachciankę swojego pastora dokonał właśnie wielkiego odkrycia. zdefiniował znaczenie sekty religijnej. najśmieszniejsze jest to, że najczęściej w ten sposób myślą właśnie pastorzy. różnych denominacji, żeby ktoś nie myślał, że się czepiam.

sobota, 14 lipca 2012

równe obowiązki, różne prawa.

osoby lgbt żyją w tym kraju, pracują, płacą podatki. mają te same obowiązki co reszta, ale nie te same prawa. kościoły nie mogą swoimi wierzeniami niszczyć życia innym ludziom. należy rozgraniczyć sferę świecką i duchową. chrześcijanin nie może narzucać innym swoich poglądów. może ewangelizować, głosić słowo, ale nie może wymuszać, by system prawny sankcjonował jego poglądy jako obowiązujące wszystkich.
nie może mówić "masz żyć tak jak ja ci każę, gdyż przeze mnie przemawia mój Bóg i masz go słuchać, niezależnie czy wierzysz czy nie". mówimy, że muzułmanie są agresywni wobec innowierców, ale jeśli chodzi o stosunek do osób lgbt to chrześcijanie są od muzułmanów niewiele lepsi. naprawdę niewiele.
wszystkim należą się równe prawa.

ewangelizacja to nie rywalizacja

ekumenizm to dla mnie widzenie takiego samego człowieka jak ja w członku innego Kościoła, szczególnie Kościoła innej tradycji. trzeba zrozumieć, że fakt narodzin w tym czy innym Kościele nie czyni nikogo lepszym, ani gorszym. Kościoły to nie kluby sportowe. nie mają się zwalczać czy licytować, który z  nich lepszy lub gorszy.
ekumenia to wzajemne uzupełnianie się, bycie dla siebie elementami tej samej układanki. to patrzenie na siebie jak na członków tej samej rodziny, może nie do końca tej samej narodowości czy koloru skóry, ale jednak rodziny. bycie rodziną polega również na wzajemnym współdziałaniu. a tu ewangelizacja traktowana jest jak konkurencja sportowa, a Kościoły jak firmy. który z nich założy więcej zborów, który zdobędzie więcej wiernych.
nie dla Boga, a dla siebie jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości.

wtorek, 24 kwietnia 2012

ci, których warto naśladować...

Dietrich Bonhoeffer, Martin Luther King, Billy Graham, Brat Roger z Taize, Oscar Romero.
oto moja prywatna pierwsza piątka najważniejszych chrześcijan XX w. wiem, że to subiektywna opinia, ale wszelkiego typu rankingi mają to do siebie, że są subiektywne.
z tej piątki żyje tylko jeden. pozostałych czterech zostało zamordowanych, nie waham się stwierdzić, że w imię ewangelii, którą głosili z całą mocą. nawet brat Roger zginął z tego powodu  przecież ta obłąkana Rumunka nie wybrała go przypadkowo, a właśnie z uwagi na głoszonego Chrystusa jako jedynego Zbawiciela.
dwóch baptystów, luteranin, reformowany, rzymski katolik. może nie do końca to ekumeniczne, ale nie znam żadnego przedstawiciela prawosławia, który mógłby znaleźć się na mojej liście. nie dlatego, że uważam iż takiego nie ma, ale zwyczajnie nie wiem czy jest. w ogóle źle się czuję nie znając praktycznie prawosławia. jest to pod względem ilości członków druga grupa wyznaniowa w naszym kraju, a ja niemal nic o niej nie wiem. nie zna, też (albo tego nie wiem) żadnego wyznawcy prawosławia, pomimo iż w Warszawie jest ich naprawdę dużo.
ale wróćmy do naszej listy

Bonhoeffer    -    za całokształt postawy w czasach nieludzkiego terroru i prześladowania oraz za pokazanie innym drogi, która każdy chrześcijanin powinien kroczyć, jeśli chce się nim nazywać.
M.L.King   -   za doprowadzenie wartości ewangelicznych do ekstremum. za pokazanie, że chrześcijaństwo to nie tylko religia, ale i cała reszta. że kraj, który ośmiela się nazywać chrześcijańskim powinien być krajem ludzi wolnych i równych.
Graham   -   za głoszenie ewangelii i pokazywanie zbawienia w Chrystusie na całym świecie, niestrudzone podróżowanie nawet do miejsc, gdzie mógł stracić nie tylko wolność, ale i życie.
Roger z Taize   -   za autentyczne przekazywanie Chrystusa wszystkim, bez względu na dzielące ich różnice oraz za stworzenie wspólnoty, w której wszyscy, niezależnie od konfesji mogli czuć się dziećmi tego samego Boga.
Romero   -   za trwanie na posterunku (Hab. 2,1) bez względu na konsekwencje. za wskazywanie dobra i zła, głoszenie prawdy i nawoływanie do miłości nawet wtedy, gdy już wiedział, że długo nie będzie żył.

zdaję sobie sprawę, że ktoś będzie miał zupełnie inną listę. ktoś inny może się na mnie obrazi, bo pominąłem jego "faworytów". choć ktoś w pełni uczciwy,. nie mający mentalności szalikowca powinien uszanować mój wybór. na co w całej rozciągłości liczę.

piątek, 20 kwietnia 2012

nie każdy dyktator nim jest

władza w Bahrajnie strzela do demonstrantów. robi dokładnie to samo, co władza w Syrii. zabija ludzi tylko dlatego, że się z nią nie zgadzają. Bahrajn jest nawet gorszy. strzela do nieuzbrojonych demonstrantów. w Syrii przynajmniej obie strony mają broń i mamy tam regularną wojnę domową.
niestety w przeciwieństwie do Syrii nikt się tym nie martwi. Bahrajn jak powszechnie wiadomo jest państwem "demokratycznym". znaczy to, że jego rząd jest podnóżkiem Waszyngtonu. takie rządy mogą generalnie robić wszystko na co tylko mają ochotę, bez najmniejszej obawy, że ktoś je o coś oskarży. przyjaciele usa "z rozdzielnika" nie popełniają żadnych zbrodni, choćby ulice ich miast jak najobficiej spływały krwią. 
próba obalenia rządu Syrii jest "walką o wolność i demokrację". próba obalenia rządu Bahrajnu będzie jedynie zbrojną rebelią, którą usa "będą zmuszone" powstrzymać. będzie tego od nich wymagać oczywiście "światowa opinia publiczna" czyli tak naprawdę interesy polityczno-gospodarcze usa.

czwartek, 19 kwietnia 2012

ładny pracownik nie zawsze jest dobry.

wyniki badań i ankiet potwierdzają niestety tezę, ze ludziom ładnym znacznie łatwiej jest znaleźć pracę. generalnie jest tak, że ludzie chcą pracować z osobami przystojnymi niż brzydkimi i z jednej strony trudno się temu dziwić. z drugiej strony twierdzenie jakoby osoba ładna była lepszym pracownikiem, kolegą czy też wprowadzała lepszą atmosferę w pracy jest twierdzeniem z serii tych, że ziemia stoi na pięciu wielkich słoniach.
niestety jest to zachowanie powszechne choć całkowicie nieetyczne. obecnie pracuję w call center. jest wśród nas dziewczyna. nazwijmy ją Wiktoria.w czerwcu ubiegłego roku ukończyła prawo na uniwersytecie warszawskim. wydawałoby się, że to dobry kierunek na bardzo dobrej uczelni i nie powinna mieć problemów ze znalezieniem pracy. rzeczywistość okazała się jednak kompletnie inna. Wiktoria jest brzydka. to nawet za mało powiedziane. ma grube nogi, grube ramiona, ciężką, nalaną twarz, potrójny podbródek. normalnie człowiekowi aż żal patrzeć. choć ma miły i sympatyczny głos. przez prawie rok nie udało się jej znaleźć pracy jako prawniczka lub w zawodzie pokrewnym. żadna kancelaria, firma ani organizacja pozarządowa nie chciały jej zatrudnić. zapraszano ją na rozmowy wyłącznie wtedy, gdy wysyłała cv bez zdjęcia. gdy jednak wchodziła na salę czy do gabinetu od razu czuła zmianę atmosfery i już wiedziała, że pracy nie dostanie. dyplom prawa dawno wrzuciła na samo dno szuflady i po prawie roku uznała swoją porażkę i poszła do call center.zdaje sobie sprawę z ogromnej niesprawiedliwości jaka ją spotkała. oczywiście nie pytajcie o życie prywatne, w przypadku Wiktorii coś takiego nie istnieje.
historia Wiktorii nie jest oczywiście jedyną. pójdźcie do hipermarketu. popatrzcie kto tam pracuje. rzadko kiedy trafi się ktoś z ponad przeciętną urodą. nie mówię tu oczywiście o ludziach w średnim czy starszym wieku dla których hipermarket to jedyna możliwość zatrudnienia.
uroda nie powinna być głównym kryterium przy przyjmowaniu pracownika. niestety, często jest.

sobota, 14 kwietnia 2012

Jeden poseł zagrożeniem dla polskości.

Polacy to ksenofoby. inaczej po prostu nie da się napisać. ten naród boi się wszelkiej inności. boi się, że ktoś zechce mu narzucić swój styl, swoje wartości i przekonania. sami Polacy uważają oczywiście, że maja pełne i święte prawo narzucać innym swoje wartości i poglądy. w końcu Kali ukraść krowa to dobrze... jedyna rzecz jaka powinna pozostać po Henryku Sienkiewiczu. cała reszta może przepaść w mrokach dziejów,
całe lata żyliśmy w getcie. niby II RP była jeszcze państwem wielonarodowym i wielokulturowym, ale po 1945 to się diametralnie zmieniło. PRL był niemal jednolity narodowo i wyznaniowo. dziś trudno w to uwierzyć, ale przedstawiciele mniejszości narodowych i wyznaniowych w l. 40tych słyszeli od lumpenproletariatu, który w PPR zastąpił ideowych komunistów wymordowanych przed i w czasie wojny, że nie są w Polsce potrzebni. teraz Polacy są wreszcie u siebie, a Polska będzie teraz jednolita. oni jako niekatolicy są elementem niepożądanym i najlepiej by było, gdyby poszukali sobie jakiegoś państwa, które ich przyjmie. ci, którzy skorzystali, znakomicie na tym wyszli, gdyż już pod koniec lat 40tych takich propozycji nie było. zamiast wyjazdu proponowano więzienną celę.
nie dziwi zatem, że gdy John Godson został posłem, pierwsze pytanie jakie usłyszał to czy będzie nawracał Polaków na swoją wiarę. jakby nie było ważniejszych problemów i tematów. oto nowy poseł, w dodatku pierwszy czarnoskóry. o ile spraw można zapytać. ale nie, z racji, że poseł ów nie ukrywa swojej protestanckiej tożsamości, można postraszyć Polaków - katolików, że oto być może pojawił się ktoś, kto zechce odwodzić nas od naszej świętej wiary i umniejszać pozycję katolicyzmu, w celu wynarodowienia Polaków. dosyć to smętne, ale jakże typowe dla polskiej mentalności "oblężonej twierdzy". musimy mieć swojego wroga, bo inaczej żyje nam się wyjątkowo niekomfortowo.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

bądźcie tacy jak my.

"na co te wszystkie podziały? nie możecie być tacy jak my? wszystkim w Polsce byłoby łatwiej żyć". słowa te padły z ust znajomej rzymskiej katoliczki. "znajomej" to może nieco za dużo powiedziane. po prostu od jakiś trzech tygodni pracujemy razem. ona do dziś nie może wyjść ze zdumienia. w katolickiej Polsce, tuż obok niej jest niekatolik. w pierwszym momencie patrzyła na mnie jakbym był nie przymierzając tygrysem szablastozębnym, który nagle przeniósł w czasie. przyznała, że jestem jedynym niekatolikiem jakiego zna. ona jest z Pułtuska i jak sama twierdzi, najprawdopodobniej w jej mieście nie ma nikogo kto nie byłby katolikiem. są jeszcze Świadkowie Jehowy, ale sama Matylda przyznaje (co jej się chwali), że nie można ich nazwać chrześcijanami.
niemniej słowa jakie zacytowałem na początku trochę mnie zabolały. zdałem sobie sprawę z tego, że tak właśnie wygląda ekumenizm wielu katolików. "bądźcie tacy jak my, wszystkim będzie łatwiej". tak właśnie pojmują problem. skoro chcecie ekumenizmu, wróćcie do nas. to przecież najlepsza droga.
a przecież ekumenizm mówi, że inny chrześcijanin stojący obok nas też jest chrześcijaninem. nie ma znaczenia jakim jest chrześcijaninem, ważne że nim jest. jeśli to zaakceptujemy, damy przykład, dajemy właśnie przykład swojej chrześcijańskiej miłości. uznanie, że każdy ma prawo do swojej formy kultu jest przecież przejawem miłości. mimo różnic, jesteśmy tacy sami.

najazd kosmitów na Warszawę.

zbliża się 10 kwietnia. kolejna masakra. tego już się zwyczajnie nie daje słuchać, oglądać, nie daje się o tym czytać. znów jeden debil, który w dodatku nazywa się "liderem opozycji" (czyli jest jeszcze megalomanem, a to już znacznie gorzej) będzie pieprzyc głupoty, że premier naszego kraju, lider innej partii świadomie poświęcił wielu członków swojej i koalicyjnej partii, by zamordować nielubianego prezydenta. to już robienie z premiera polskiego rządu członka mafii. oczywiście Tusk i jego partia są zupełnie nie z mojej bajki, ale pieprzenie takich głupot powinno być karane przymusowym leczeniem psychiatrycznym.
znów na krakowskim przedmieściu zobaczymy tłumy przekonane, że był to zamach za którym stoją wszyscy wrogowie naszego kraju. przede wszystkim Żydzi. bo oni stoją za wszystkim. oczywiście za wszystkim złym, bo przecież niczego dobrego nie są w stanie dokonać. a nawet jak już dokonają czegoś złego, to tylko po to, by to zaraz przekuć w zło. potem Rosjanie. oni też zawsze byli wrogami Polski. i nawet mają takie antypolskie święto na cześć wypędzenia polskich wojsk w Moskwy. to oczywiście świadczy o ich antypolskości. jak Polacy świętują zwycięstwo nad wojskami rosyjskimi w 1920 to jest to oczywiście w porządku, jak oni świętują zwycięstwo nad naszymi wojskami to mamy do czynienia z antypolską histerią.
kto jest kolejny w kolejce? oczywiście PO i jej wyborcy. bo to też nie Polacy. prawdziwi Polacy głosują na pis i na Jarka. w ogóle sam fakt występowania przeciw Jarkowi jego partyjce świadczy o antypolskości tego środowiska, bo monopol na polskość ma tylko Jaruś. dalej są wszyscy dziennikarze nie pracujący w naszym dzienniku, telewizji trwam i w radiu z ryjem. tylko te media są polskie. wszystkie pozostałe to media niemieckie, rosyjskie, angielskie, amerykańskie, francuskie. czyli jednym słowem żydowskie.
nie wiem co będzie 10 kwietnia. będzie na pewno źle, ale co dokładnie, tego nie wiem. może pójdę to obejrzeć. na przeciwko Pałacu Prezydenckiego są Przekąski Zakąski. wezmę wódeczkę, nóżki w galarecie i będę patrzył jak demonstranci z innej planety próbują tworzyć swoją wersję historii. może nawet wezmę aparat. w przyszłości zdjęcia z tego typu zdarzeń mogą być niezłym rarytasem.

piątek, 23 marca 2012

żyj i daj żyć innym.

myślę, że diabeł znalazł dojście do wielu tzw "porządnych chrześcijan". nie mogąc dopaść ich za pomocą grzechu, musiał go dla nich stworzyć.
co obecnie charakteryzuje wiele tzw radykalnych środowisk chrześcijańskich, uważających się w dodatku za "jedynych i prawdziwych" chrześcijan? czyżby gorliwość w szerzeniu ewangelii? zamiłowanie do akcji misyjnych? budowa nowych zborów? nic z tych rzeczy. charakteryzuje ich wściekła walka z jakimikolwiek próbami równouprawnienia środowiska LGTB. wg tych chrześcijan, ludzie ci nie mogą po sobie dziedziczyć, nie mogą pochować partnera, nie mogą decydować o jego leczeniu, gdy jest nieprzytomny/a. nie mogą wspólnie wypełnić PITu, ani zawrzeć wspólnoty majątkowej. chrześcijanie ci odmawiają im prawa do emerytury po partnerze, do odmowy zeznań przeciw sobie, do opieki nad dziećmi partnera/ki np na czas pobytu w szpitalu.
w swojej totalnej walce przeciw jakimkolwiek prawom dla tych ludzi, nawet nie zauważają jak powoli przechodzą na stanowisko nienawiści wobec nich. sam fakt istnienia osób homoseksualnych wzbudza w nich tak ogromne pokłady niechęci, że koncentrują się oni na złym punkcie. doktryna chrześcijańska mówi przecież o nienawiści do grzechu, ale o kochaniu grzesznika. skoro więc ci chrześcijanie uważają homoseksualizm za grzech to powinni skupiać się na nim, a nie na osobach homoseksualnych, które są zwalczane na równi z ich orientacją. tak, zwalczane, bo odbieranie ludziom ich praw, jest ich zwalczaniem. w pewnych momentach doskonale widać jak chęć zwalczania praw tych ludzi, zdecydowanie góruje nad głoszeniem im ewangelii, co jak wiadomo jest głównym zadaniem każdego Kościoła. zamiast tego mamy wystąpienia z politykami, listy, petycje przeciwko powstaniu np klubu dla tych osób, programom propagującym tolerancję wobec wszelkiej inności (szczególnie tym finansowanym ze środków publicznych - tu wykazują dziwną "wrażliwość" na wydawanie tychże), czy nawet występowanie w obronie osób oskarżanych o fizyczną napaść na osoby o innej orientacji.
prezydent Ugandy, uważający się oczywiście za chrześcijanina, doprowadza do ogłoszenia kary śmierci za homoseksualizm. wywołuje to radość wielu chrześcijan, szczególnie w USA. mnie to raczej dziwi, gdyż chrześcijanin powinien być z zasady przeciw karze śmierci. ale cóż, mogę się mylić. gdy pod wpływem protestów godzą się oni na dożywocie, z wyjątkiem dla nosicieli HIV, którzy dalej mają być karani śmiercią, chrześcijanie ci wydają się być lekko zawiedzeni, jakby było to straszna porażką.
gdy kilka lat temu w Iranie powieszono publicznie dwóch młodych gejów, to też ze strony kościołów nie słychać było sprzeciwu. wielu nie protestowało, bo się po prostu z tym zgadzali, inni siedzieli cicho, bo bali się łatki "zwolenników homoseksualizmu". gdy ONZ uchwalał rezolucję potępiającą przemoc z powodu orientacji seksualnej, wśród głosujących przeciw były i Iran i Watykan. jakby zabijanie, bo ktoś jest gejem było zgodne z chrześcijaństwem.
co najdziwniejsze ataki takie są maskowane wskazywaniem na środowisko LGTB jako na winnych. jak żywo przypomina to "tłumaczenie", który został oskarżony o napaść na czarnoskórego mieszkańca swojego miasta. "ale on/ona jest czarny/a. nie może bezkarnie chodzić po mojej ulicy. gdyby tu nie wszedł/weszła nic by się mu/jej nie stało". teraz słyszymy dokładnie to samo."oni domagają się jakiś praw. burzą nasz obraz świata. chcą, by było inaczej niż do tej pory. nie możemy na to pozwolić, to sprzeczne z naszymi zasadami. a nasze zasady są ważniejsze niż czyjeś prawa. to nam zagraża. a tak w ogóle gdyby się nie wychylali z tymi swoimi prawami, to nic by im się nie stało".
tłumaczenie sprawcy, ze to ofiara jest winna.
ale gdy państwa islamskie zabraniają na swoim terenie ewangelizacji oraz budowy kościołów, to już łamanie praw człowieka. Kali ukraść krowa to dobrze...

powód nieważny.

pokazują faceta, który w 1989 handlował na łóżku polowym, potem w szczęce. później miał kilka bud na bazarze,w końcu w 2004 otworzył kilkanaście sklepów w swoim województwie. pokazują go i mówią "patrzcie jaki kapitalizm jest super, każdy kto tylko chce może się dorobić".
ale nie pokażą 139 innych, którzy upadli, przegrali z ZUSem, skarbówką, mafią, hipermarketem, kryzysem, lokalnym radnym, który na miejscowym bazarku koniecznie chciał postawić salon samochodowy dla szwagra i dopiął swego. nie pokażą tych, którzy popadli w długi, zlicytowano im majątek, rozpadły się ich rodziny, czy mieszkają teraz w noclegowniach.
nie pokażą ich, ponieważ jest to niezgodne z obowiązującą obecnie propagandą sukcesu, gdzie każdy ma być młody, piękny, zdrowy i bogaty i gdzie absolutnie nie wolno dopuszczać do jakiegokolwiek zanieczyszczania tego wizerunku.
a nawet jak pokażą takiego jednego to tylko po to, by powiedzieć, że dla "nieudaczników" nie ma miejsca we współczesnym świecie, gdzie jedynie słuszny system czeka tylko na tych, co potrafią brać z życia garściami. powód niepowodzenia nie będzie ważny. nie będziemy przecież psuć widoku "zielonej wyspy".

wtorek, 6 marca 2012

ta straszna dyktatura...

o co chodzi z tą Białorusią? przecież nie o wolność i demokrację. są to już tak wyświechtane i nic nie znaczące słowa, że każdy rozsądny człowiek powinien je już dawno wykreślić ze swojego słownika. powód nienawiści jaką Zachód czuje do Białorusi jest zupełnie inny.
UE nie jest po prostu w stanie znieść faktu, że tuż obok, pod samym bokiem jest kraj, na który nie mają żadnego wpływu. kraj, w którym przemysł, banki, rolnictwo, edukacja, transport są własnością tego kraju, a nie międzynarodowej mafii, zwanej dla niepoznaki Bankiem Światowym i Funduszem Walutowym. UE boli, że Białoruś jest własnością Białorusinów (nawet jeśli pod tym słowem rozumiemy ludzi władzy), a nie biznesmenów z Brukseli. Tokio, Nowego Jorku czy Londynu.
i to wystarczy, by uznać Białoruś za kraj, który trzeba atakować za wszelką cenę i z całą mocą. bo to przecież nienormalne, by w dzisiejszych czasach właścicielami dóbr leżących w danym kraju, byli jego mieszkańcy. dziś tymi właścicielami powinny być międzynarodowe koncerny. wtedy jest demokracja. jak kraj jest własnością swoich mieszkańców, wtedy jest dyktatura. proste?
rzekoma "dyktatura" o istnieniu której cały czas informują nas neoliberalne media nie stoi jednak na przeszkodzie, by MFW wchodził w konszachty z Łukaszenką. może on nawet i kredyt dostanie. warunki te same, co gdzie indziej. deregulacja rynku, prywatyzacja i powstrzymanie wzrostu płac. przecież to nienormalne, by ludzie w miarę uczciwie (przynajmniej jak na warunki Białorusi) zarabiali. to kolejny dowód na istnienie w tym kraju dyktatury. czasem mam wrażenie, że "wielkość" demokracji w danym kraju mierzy się ilością żyjących na jego terenie bezdomnych. czyli USA to światowa czołówka. a Białoruś? no szkoda wręcz gadać...

i znów wojsko na ulicy?

mamy zdecydowanie nową jakość w życiu publicznym. jakość wprawdzie na poziomie Chin czy Korei Płn, ale zawsze nową.
senator miłościwie nam panującej PO, Jan Filip Libicki napisał na swoim blogu, że jeśli ludzie wyjdą na ulice protestować przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, to on proponuje wyprowadzić przeciw nim wojsko i policję. cytat brzmi :każdy rząd ma jeszcze wojsko i policję!".
no i co? nic, cisza. żadnych słów oburzenia, żadnych wpisów Radzia na Twitterze. wyobraźmy sobie, że polityk pisu czy SLD pisze takie rzeczy na swoim blogu. zaraz rozpętałoby się piekło przy którym bitwa pod Grunwaldem to nic nie znaczący epizod ze słonecznego lata 1410 roku. ten ryk, wrzask wypełniłby całą publiczną przestrzeń, spychając na bok nawet kłopoty na kolei. towarzysz Michnik oburzony na cały świat. towarzysz Lis obrażający wszystkich wokół, a szczególnie opozycję.
kiedy parę lat temu Tusk wzywał do obywatelskiego nieposłuszeństwa to było dobre, bo służyło jego strategii wyborczej. dzisiejsze wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa skwitowałby jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, a usłużny senator zaraz zaproponowałby wyprowadzenie wojska na ulicę.
ale tu się nikt nie przyczepi. to przecież kolega z własnej partii. i mówi rzeczy jak najbardziej oczywiste. w demokracji jak ludzie masowo wychodzą na ulicę, by walczyć o swoje prawa, wyprowadza się przeciw nim wojsko i policję. ale tylko wtedy, gdy rządzi moja sekta. gdy rządzą oni, to wtedy jest dyktatura.

obrona "niezgodna z prawem".

były pracownik musi oddać Biedronce 10,5 tys złotych, które wygrał z tytułu mobbingu i nielegalnego zwolnienia. sąd w Tarnobrzegu musiał ponownie rozpatrzyć sprawę, gdyż został do tego zobowiązany przez NSA. nie dość, że przyznał Biedronce rację, że żadnego mobbingu, ani nielegalnego zwolnienia nie było to jeszcze uznał, że Piotr M. zbierał dowody "łamiąc zasady współżycia społecznego". to znaczy nielegalnie nagrywał przełożonych, robił nielegalne notatki, gromadził nielegalnie dokumentacje, nielegalnie kopiował dokumenty mające świadczyć o nieprawidłowościach.
czyli od dziś wolno upokarzać, lżyć, obrażać, wyzywać. to jest legalne. nie można natomiast się przed tym bronić. bo przecież bronić się można jedynie poprzez nagrywanie, filmowanie, zdobywanie zapisów dokumentacji. a nie można tego robić bez zgody i wiedzy pracodawcy. bo przecież nie można "łamać zasad współżycia społecznego".
Piotr M. nie ma już tych pieniędzy. zainwestował w swoją firmę. usłyszał od zadowolonego prawnika Biedronki, że zawsze znajdzie się komornik, który mu to zlicytuje.
zdaje się, że z tym molochem nikt nie jest w stanie wygrać.

wtorek, 28 lutego 2012

Nie prawo się liczy, a polityka.

jakby tacy "wrogowie demokracji" jak np Putin czy Łukaszenka posunęli się do sądowego usunięcia namiotów opozycji, już godzinę później cały tzw "cywilizowany" świat. plułby z oburzenia na takie bezprawie, wszelkiego rodzaju neoliberalne męty podniosłyby zaraz dziki wrzask w "obronie prawa do wyrażania poglądów". jakby tamte sądy zakwestionowały obozy przeciwników władzy, bo rzekomo nie ma w nich dobrych "warunków sanitarnych" i tym samym stanowią one zagrożenie dla przebywających ludzi, zostałoby to wyśmiane i wyszydzone przez tzw "demokratyczny" Zachód. że to tylko zasłona dymna, próba usankcjonowania bezprawia.
ale tutaj cisza. obozowiska ruchu Occupy zostały zlikwidowane decyzjami sądów w Londynie, Waszyngtonie, Bostonie. nie usłyszymy peanów o łamaniu wolności, Radek Sikorski nie napisze dramatycznej notki na Twitterze jak to niszczy się w zarodku demokratyzację społeczeństwa. nie będzie not dyplomatycznych i sankcji politycznych. to tylko sądy w nielubianych przez nas krajach nie mają prawa do takich decyzji. nasze sądy mają. i jest to jak najbardziej słuszne stanowisko.

piątek, 17 lutego 2012

europejska piłka znów nie dla nas...

wczorajsze mecze w Lidze Europejskiej pokazały dobitnie, że polskie drużyny dochodzą do pewnego momentu, a potem jest już szklany sufit. pewien poziom jest po prostu nie do przeskoczenia.
spotkania z przeciętnymi przecież drużynami (ani Sporting ani Standard to żadna przecież rewelacja) pokazały, że aby liczyć się w Europie należy szukać dobrych piłkarzy na różnych kontynentach i namawiać ich do gry w Polsce. nie ukrywajmy, najlepszych nie złowimy, oni zawsze wybiorą oferty Arsenalu, Besiktasu, Bayernu, Atletico. i znów dostaniemy jakościowo gorszych graczy, którzy zapewne i tak nie dadzą rady swoim zdolniejszym kolegom, którzy zasilili wspomniane ekipy.
nie bardzo wiem, co trzeba zrobić. może dać sobie na wstrzymanie na parę lat, wysłać kilkunastu trenerów do zachodnich akademii i na staże do najlepszych klubów (choć to drugie zdaje się jest praktykowane) próbować szkolić od małego dzieci i młodzież. sam nie wiem. wszyscy wokół mówią, że to i tak nie da rady, młodzi ludzie są uczeni, że cwaniactwem, przekupstwem, teatrem ugrają więcej niż dobrym zachowaniem na boisku.
wiem, że jakaś niemoc przeze mnie przemawia. ale niemoc też ogarnia jak się patrzy na grę polskich piłkarzy w naprawdę już poważnych rozgrywkach. czy u nas futbol nie może byc na poziomie siatkówki czy żużla? choć może za dużo wymagam, bo wtedy bylibyśmy światową potęgą. to może chociaż na poziomie skoków narciarskich. cholera, znów za dużo wymagam...

sobota, 11 lutego 2012

nie można doprecyzować?

informacja w radio "afera pedofilska kosztowała Kościół ponad 2 mld dolarów". a ja pytam jaki Kościół? chalcedoński, syriacki, prezbiteriański, baptystyczny? oczywiście, że nie. chodzi rzecz jasna o Kościół rzymskokatolicki, ale po co to mówić. i tak wszyscy wiedzą o co chodzi. przecież w tym kraju słowo "Kościół" może się odnosić tylko do tego jednego, jedynego. wszystko inne to "wspólnoty wyznaniowe", "grupy religijne" i standardowo "sekty". powinienem był wiedzieć, ale jakoś tak zapomniałem.
moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.

czwartek, 2 lutego 2012

kolejna wojna w zasięgu ręki.

machina propagandowa zaczyna już działać. znaczy się - wojna. pytanie tylko kiedy. podobno Iran szykuje zamachy terrorystyczne na terenie USA. podobno na stodole Ziutka Kuciemby wylądowali kuzyni Alfa z Melmaka. stoją w kręgu i ryczą Międzynarodówkę w narzeczu Indian Pacouha.
skoro propagandyści udający dziennikarzy zaczynają tak otwarcie obrzucać Iran błotem, znaczy to, że piloci F-16 już tankują swoje maszyny i grzać silniki. bo przecież Iran nie jest "demokratyczny". nie wpuszcza zachodniego kapitału na swój teren, nie pozwalają okradać swoich obywateli i spychać ich w otchłań nędzy. szkoda tylko, że za "obronę" demokracji biorą się ci, którzy mają największe w historii cywilizacji zasługi w jej zwalczaniu. "demokracja" jest wtedy, gdy dany kraj jest pod butem MFW i Banku Światowego, gdy dochód tego kraju jest wysysany przez międzynarodowe koncerny, a ludność popada w coraz większą nędzę w wyniku liberalizacji, deregulacji i prywatyzacji. wtedy jest super i każdy taki przywódca, który doprowadzi swój kraj na krawędź przepaści i śmierci głodowej może otrzymać Medal Wolności od kongresu USA.
jeśli natomiast jest inaczej, jeśli kraj jest samodzielny, niezależny to wtedy zamordyzm, dyktatura i niezbędne dla "przywrócenia normalności" naloty wojsk USA. każdy kraj, który nie daje się okradać trafia na listę tych "złych" i jedyne czego się może spodziewać to sankcje, blokady i być może bomby na sam koniec.
no i ta wszechobecna propaganda wg której "Iran to zagrożenie dla świata". zagrożenie być może i tak, ale raczej dla USA i Izraela. w końcu trzeba być zagrożeniem dla tych, którzy chcą cię zniszczyć.
i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o ropę oraz o ochronę dostaw ropy z Azji Środkowej. tylko kto pierwszy powie to głośno?
jeśli Iran zostanie pokonany zainstaluje się tam kolejna dyktatura, ale Iran zniknie wtedy z "osi zła". dyktatura wierna Waszyngtonowi to przecież wzorcowa "demokracja". choćby nie wiem jak obficie podlana krwią.

sobota, 21 stycznia 2012

katotaliban podnosi łeb.

tzw "obraza uczuć religijnych" pojawia się wtedy, gdy zderzeni z jakimkolwiek tworem człowieka, nie mamy najmniejszego pojęcia jak na to odpowiedzieć, a dodatkowo uświadamiamy sobie miałkość i bezwartościowość tego, w co wierzymy. bo jeżeli nie ma argumentów na obronę czegoś, to jest to rzecz niepoważna i nie warta zachodu. wówczas pojawia się nagła myśl "zagiął mnie. nie wiem, co powiedzieć. o, już wiem! powiem, że obraził moje uczucia religijne".
jeżeli nasza wiara jest szczera, uczciwa i poważna, wówczas nie powinniśmy się bać, że coś nas urazi. mamy głosić miłość, a nie ciągać ludzi po sądach, bo ośmielają się mieć inne zdanie niż my.
zresztą, nikt rozsądnie myślący nie powinien mieć wątpliwości, że w przypadku Dody nie chodzi o jakąkolwiek "obrazę uczuć", a jedynie o to, by pisuary mogły się publicznie onanizować tym wyrokiem, grożąc sądem każdemu, kto ma inne od nich zdanie na temat Biblii czy (oczywiście ich wersji) chrześcijaństwa.
wściekłe, nienawidzące wszelkiej odmienności środowisko katotalibów pozwało wcześniej Nergala, o to, ze drąc Biblię (nawet nie publicznie, a jedynie na zamkniętej, biletowanej imprezie) "obraził" ich "uczucia religijne". przegrali. chcąc zatem dać upust swojej nienawiści postanowili dorwać Dodę. idąc tropem pozwania Nergala i ten proces powinni przegrać, ale jako że polskie prawo nie zna instytucji precedensu, w dwóch takich samych procesach mogą zapaść zupełnie przeciwstawne wyroki.
jeżeli druga instancja nie uchyli wyroku, może dojść do bardzo niebezpiecznej sytuacji, w której strona katolicko-nacjonalistyczna otrzyma do ręki instrument, pozwalający na grożenie sądem każdej osobie mającej odmienne od nich zdanie nt chrześcijaństwa.
może np dojść do sytuacji, że ktoś napisze artykuł dowodząc, że Maria nie była "zawsze dziewicą" oraz, że nie została "wniebowzięta". narazi się tym samym na zarzut strony katotalibskiej, że "obraża" ich "uczucia religijne", bo oni jako jedynie słuszni i prawdziwi katolicy twierdzą, że jest inaczej i żadna inna opinia nie może mieć miejsca. może to uderzyć np w mniejszości wyznaniowe, które jak wiadomo opierają się na odmiennej od katolickiej teologii. osobom twierdzącym, że w cywilizowanym kraju to niemożliwe przypomnę, że jeżeli szwedzki sąd mógł skazać zielonoświątkowego pastora za obrazę gejów cytowaniem fragmentów Biblii, to polski sąd może równie dobrze skazać za obrazę katolików poprzez posiadanie odmiennej od nich interpretacji Biblii.
wyobraźmy sobie sytuację. pozew o mniej więcej takim brzmieniu.
"Dnia 21.01 b.r. pan A w tygodniku B zamieścił artykuł, w którym wyraził opinię jakoby Maria, matka Jezusa nie była zawsze dziewicą oraz nie dostąpiła wniebowzięcia.
oświadczam, że jako głęboko wierzący oraz praktykujący rzymski katolik, uznający naukę mojego Kościoła za objawioną, słuszną i zbawienną oraz jedyną i ostateczną poczułem się dotknięty i obrażony powyższymi twierdzeniami. oświadczam ponadto, że te kalumnie obrażają moje uczucia religijne i tym samym zdarzenie to wyczerpuje znamiona przestępstwa opisanego w art 196 kk.
jako obywatel świadomy swoich praw domagam się ukarania pana A, redaktora naczelnego tygodnika B, oraz zakazania im dalszego publicznego rozpowszechniania tym podobnych kłamstw".
co zrobi sąd? może korzystając z wyroku ws Dody skazać autora tekstu i redaktora tygodnika, ale może też odrzucić pozew motywując, że nie jest władny rozstrzygać kwestii teologicznych oraz doktrynalnych, gdyż są to prywatne opinie poszczególnych ludzi na temat religii. i tu może być istotne przyznanie racji Dodzie, gdyż jej wypowiedzi są niczym innym jak właśnie "prywatną opinią nt religii". do której to opinii Doda oczywiście ma wszelkie prawa.
tak jak wyraziłem na początku, mam nadzieję, że wyrok uchyli sąd drugiej instancji. w nowoczesnym państwie nie może być polowania na ludzi tylko dlatego, że mają inne poglądy niż rzekoma większość. piszę "rzekoma" gdyż ani pan Kogut, ani pan Nowak nie byli w stanie dostarczyć przekonujących dowodów, że zdarzenie to zbulwersowało jakąś ogromną grupę ludności. sformułowania "w mojej ocenie" czy "wśród moich znajomych" nie powinny być dla sądu żadnym racjonalnym dowodem.

dobro osoby krzywdzącej.

pewien człowiek został zwolniony z pracy. chamsko, prostacko, arogancko, z pogwałceniem wszelkich reguł obowiązujących w jego środowisku. nie muszę chyba dodawać, że całkowicie bezpodstawnie.
na odchodnym poproszono go jeszcze, by nie nagłaśniał sprawy, nie szukał u innych wsparcia oraz pomocy, gdyż naraziłoby to na utratę dobrej opinii i reputacji osobę, która w taki właśnie sposób go potraktowała. to już Mrożek, czy jeszcze trochę brakuje?
tak się zastanawiam czy opisana sytuacja dotyczy Kościoła, PiSu czy WKP(b)?