Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 września 2014

nieważne, że się zabija. ważne po czyjej jest się stronie.

wyobraźcie sobie, że obecny rząd Ukrainy jest mocno prorosyjski. nie lubi NATO ani tym bardziej UE. chce się integrować z Moskwą politycznie i gospodarczo. wyobraźcie sobie, że grupa ludzi mająca nieco inne zdanie chwyta za broń, by chcąc zmusić władzę do zmiany polityki, ewentualnie zastąpić ją własną lub oderwać kawałek kraju celem utworzenia "wolnej, demokratycznej i proeuropejskiej" Ukrainy. wyobraźcie sobie reakcję polskich mediów. byłaby pełna radości, zachwytu nad postawą "zdrowej części" społeczeństwa Ukrainym chcącej zrzucić "moskiewskie jarzmo" i skierować Ukrainę na drogę "prawidłowego rozwoju". pojawiłyby się natychmiast obelgi pod adresem legalnej władzy, że nie chce ustapić, nie chce podać się do dymisji. a już jakakolwiek reakcja zbrojna zostałaby okrzyknięta "zbrodnią przeciw ludzkości. teraz jednak jest inaczej. to prorosyjsko nastawiona ludność, w zdecydowanej większości tej właśnie narodowości chce autonomi, zmiany władzy czy oderwania części Ukrainy. to już nie są bojownicy i bohaterowie. to są bandyci i terroryści. skoro chcą innej Ukrainy niż chcą UE i NATO to są niemal żołnierzami Mordoru, czyhającymi na niewinny kraj, by zmienić go w sieć łagrów. czyli wszystko jest dobre i pozytywne tylko wtedy, gdy mieści się w planach Brukseli i Waszyngtonu. taką mamy demokrację, a każde inne zdanie pachnie faszyzmem.
teraz "faszystą" jest ten, który nie chce wojny. ten, który gardłuje za jak najszybszym atakiem na Rosję robi za "demokratę". może niedługo za sam gest sympati wobec czegokolwiek, co pochodzi z Rosji (filmu, książki) będzie się chodziło z piętnem bolszewika. nie postawiłbym stu złotych, że to się na pewno nie wydarzy.

Brak komentarzy: