Łączna liczba wyświetleń

sobota, 13 czerwca 2009

smutno

zielonoświątkowiec na katolickiej mszy rytu trydenckiego. nie, nic mi się nie pomieszało. zwyczajnie poszedłem na ślub kuzyna, który to zaplanował imprezę w kościele Bractwa Piusa X. nie powiem, bym się dobrze czuł. właściwie czułem się nawet źle. atmosfera była niestety całkowicie mi wroga. czułem się niemal jak w Matrixie nie wiedząc do końca co ja tu robię. kościół pełen bałwanów do których modlą się ludzie nazywający siebie chrześcijanami. w przedsionku literatura, która jawnie szerzy nienawiść wobec inaczej myślących. to wszystko w kraju, który doskonale wie, co to znaczy nawoływać do dyskryminacji z racji pochodzenia.
było smutno. rzekłbym bardzo smutno. może się mylę, może się nie znam, ale dla mnie chwalenie Boga to czysta radość. to prezentowanie tego, co się czuje do Niego. to przyjście do świątyni i podziękowanie Mu za wszystko, co dla nas uczynił. a tymczasem kolesie, którzy stali przed ołtarzem wydawali się pełni bólu i rozpaczy. jakby przychodzili w to miejsce ze strachu, pod przymusem. byli całkowitym zaprzeczeniem chrześcijanina, który powinien być człowiekiem radosnym, promieniującym szczęściem. radujcie się zawsze. powtarzam, radujcie się pisał apostoł Paweł do Filipian. tam nie widziałem radości. widziałem tam strach. nie wiem przed czym. przecież Bóg jest radością. Bóg jest pełen światła, pełen miłości. chce widzieć nas w pełni szczęśliwymi, a nie zasmuconymi.
doskonale rozumiem, że nasze wizje chrześcijaństwa diametralnie różnią się od siebie. wiem też, że powinienem pozwolić im iść własną drogą. mają do tego prawo. jednak smuci mnie, że ludzie ci nie potrafią odkryć kim jest Bóg. mało tego. każdego kto tego Boga odkrył potrafią zwyzywać od sekciarzy.
smutno, bardzo smutno.

Brak komentarzy: