Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

nie wszyscy są z jednego Ducha...

Stała powinnością każdego chrześcijanina jest codzienne stawania wobec wiekopomnej perspektywy Krzyża i dokonanego na Nim zbawienia. Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest pamiętanie, że Bóg wykupił go od przekleństwa zakonu. Zapłacił za to największą cenę, życie własnego Syna.

Tymczasem chrześcijanie spierają się o Karola Darwina, parady równości, in vitro, całkowicie zatracając sens swojej wiary. zamiast pytać brata z ławki czy wierzy w przebaczenie win powstałe na Krzyżu sprawdzamy go czy wystarczająco mocno potępia teorię ewolucji i jej autora. A kim my jesteśmy by potępiać?. Kto nam dał do tego prawo?. Jesteśmy po to, by kochać bliźniego swego, a nie potępiać. Mamy go kochać niezależnie od poglądów i postawy jaką reprezentuje.

Niektórzy myślą, że bycie chrześcijaninem to rozprawianie się z grzechem całego świata. Że uczeń Jezusa to taki pozytywny Attyla, który z mieczem w ręku wycina każde napotkane zło. W swoim zapale chcieliby wszystkich zbawiać. Zapomnieli tylko o jednym, małym szczególe. Zbawienie przychodzi przez miłość i modlitwę, a nie przez wymachiwanie mieczem. Zapominają również, że grzech już został pokonany. Zwyciężyła go Krew naszego Zbawiciela. W walce o zbawienie świata nie ma miejsca na miecz. To nie ta bajka.

Jak to się dzieje, że w naszych zborach są osoby, które gdyby tylko mogły usuwałyby z nich siostry za przyjście na nabożeństwo w spódniczce przed kolana czy braci za posiadanie przez nich włosów opadających na łopatki?. Nie dość, że nie widzą w swoim postępowaniu niczego nagannego to jeszcze są święcie przekonani, że dostali od Boga „misję”. Że to sam Bóg postawił ich na „straży moralnej” ich własnego zboru, a każda opozycja wobec nich to sprzeciwianie się Duchowi. Patrząc na ich zachowanie nie sposób nie odwołać się do myśli D. Bonhoeffera. W Kościele istnieją jednostki silne potrafiące zachować jedność wspólnoty pomimo wielu przeciwności i dużych wad jej członków oraz jednostki słabe, które każdy zaistniały problem rozwiązywałby usuwając ze społeczności wszystkie jednostki, które w ich „mniemaniu” są źródłem „kłopotów”.

Kim jesteś, że tak bezceremonialnie oceniasz innych?. Za kogo się uważasz wprowadzając własną definicję dobra i zła?. Czym się kierujesz, że narzucasz otoczeniu swoją wizję rzeczywistości, a osoby mające własne zdanie usuwasz ze swojego kręgu znajomych?. Czy zadałeś sobie kiedyś pytanie dlaczego w zborze nie masz przyjaciół?.

Problem autorytarnych jednostek, które swoim zachowaniem negatywnie wpływają na społeczność znany jest niemal w każdym zborze. Niemal wszędzie są ludzie, którzy swoim w sumie niezamierzonym zachowaniem zakłócają pracę i życie społeczności. Jeżeli ktoś myśli, że jeśli coś jest dobre dla niego to automatycznie jest dobre dla innych popada w pychę. Jeżeli ktoś potępia brata czy siostrę, bo żyją niezgodnie z jego wyobrażeniami o chrześcijańskim życiu zatraca cechy Chrystusa.

Pamiętamy, że wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi. Nasz Pan stworzył nas różnych. Różnorodność jest błogosławieństwem, a unifikacja przekleństwem. Dlatego jeden radośnie wznosi ręce, drugi w skupieni klęka, trzeci stoi pod ścianą i bezgłośnie się modli. Jesteśmy wolni w Chrystusie i tacy mamy pozostać. Pamiętamy o tym. Chrystus jest wolnością, a każdy, kto chce nam tę wolność zabrać bądź ograniczyć nie jest z naszego ducha.

Brak komentarzy: