Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 lutego 2009

wolny tybet?

wszyscy znamy hasło "wolny Tybet". wszystkim dziwnie zależy na niepodległości tego kraju, na jego samodzielności (od Chin, czego już się nie mówi). mnie osobiście to dziwi. bo wszyscy mówią "wolny Tybet", ale nikt nie mówi "wolne Chiny". jakby nikomu nie zależało na zmianie sytuacji w Chinach. bo w sumie nie zależy. przecież na Chinach opiera się niemal cała gospodarka świata. obecnie produkuje się tam niemal wszystko. sytuacja jest idealna. wszystkie przywileje dla zagranicznych firm. zero związków i praw pracowniczych. straki są zakazane, a te, które wybuchają są krwawo tłumione. dziwnym trafem nie przeczytamy o tym w "wolnych mediach". nie można przecież krytykować kraju, który daje światu tak olbrzymie pieniądze. a, że przy okazji łamane są prawa człowieka?. kogo to obchodzi?. poza tym to "wolny świat" decyduje, kiedy prawa człowieka są "łamane", a kiedy nie. w Chinach jest ok. bo przecież na tym zarabiamy. nie możemy występować przeciwko krajowi, który daje nam takie ulgi podatkowe.
czy to nie hipokryzja?. czy można twierdzić, że jest się za wolnością dla wszystkich, a jednocześnie wspierać chiński totalitaryzm i uważać, że wszystko jest w porządku?. czy można popierać wolny Tybet, ale już nie wolną Baskonię czy Palestynę?. czy można nie zauważać, że wolny Tybet to zniewolone Chiny?

Brak komentarzy: