Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 24 kwietnia 2012

ci, których warto naśladować...

Dietrich Bonhoeffer, Martin Luther King, Billy Graham, Brat Roger z Taize, Oscar Romero.
oto moja prywatna pierwsza piątka najważniejszych chrześcijan XX w. wiem, że to subiektywna opinia, ale wszelkiego typu rankingi mają to do siebie, że są subiektywne.
z tej piątki żyje tylko jeden. pozostałych czterech zostało zamordowanych, nie waham się stwierdzić, że w imię ewangelii, którą głosili z całą mocą. nawet brat Roger zginął z tego powodu  przecież ta obłąkana Rumunka nie wybrała go przypadkowo, a właśnie z uwagi na głoszonego Chrystusa jako jedynego Zbawiciela.
dwóch baptystów, luteranin, reformowany, rzymski katolik. może nie do końca to ekumeniczne, ale nie znam żadnego przedstawiciela prawosławia, który mógłby znaleźć się na mojej liście. nie dlatego, że uważam iż takiego nie ma, ale zwyczajnie nie wiem czy jest. w ogóle źle się czuję nie znając praktycznie prawosławia. jest to pod względem ilości członków druga grupa wyznaniowa w naszym kraju, a ja niemal nic o niej nie wiem. nie zna, też (albo tego nie wiem) żadnego wyznawcy prawosławia, pomimo iż w Warszawie jest ich naprawdę dużo.
ale wróćmy do naszej listy

Bonhoeffer    -    za całokształt postawy w czasach nieludzkiego terroru i prześladowania oraz za pokazanie innym drogi, która każdy chrześcijanin powinien kroczyć, jeśli chce się nim nazywać.
M.L.King   -   za doprowadzenie wartości ewangelicznych do ekstremum. za pokazanie, że chrześcijaństwo to nie tylko religia, ale i cała reszta. że kraj, który ośmiela się nazywać chrześcijańskim powinien być krajem ludzi wolnych i równych.
Graham   -   za głoszenie ewangelii i pokazywanie zbawienia w Chrystusie na całym świecie, niestrudzone podróżowanie nawet do miejsc, gdzie mógł stracić nie tylko wolność, ale i życie.
Roger z Taize   -   za autentyczne przekazywanie Chrystusa wszystkim, bez względu na dzielące ich różnice oraz za stworzenie wspólnoty, w której wszyscy, niezależnie od konfesji mogli czuć się dziećmi tego samego Boga.
Romero   -   za trwanie na posterunku (Hab. 2,1) bez względu na konsekwencje. za wskazywanie dobra i zła, głoszenie prawdy i nawoływanie do miłości nawet wtedy, gdy już wiedział, że długo nie będzie żył.

zdaję sobie sprawę, że ktoś będzie miał zupełnie inną listę. ktoś inny może się na mnie obrazi, bo pominąłem jego "faworytów". choć ktoś w pełni uczciwy,. nie mający mentalności szalikowca powinien uszanować mój wybór. na co w całej rozciągłości liczę.

Brak komentarzy: