Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 lutego 2013

sztuka dla sztuki?

w tym roku zdcydowałem się na heroiczny wręcz wysiłek. uczestniczyłem niemal we wszystkich nabożeństwach Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. niestety wrażenia, jakie z nich wyniosłem nie napawają optymizmem. spyta ktoś, co jest istotą takiego Tygodnia? odpowiedź wydaje się prosta. zbliżenie między Kościołami, przynajmmiej na gruncie polskim. ale ono już jest od wielu lat. duchowni znają się, odwiedzają wzajemnie swoje Kościoły, prowadzą wspólne inicjatywy. są oświadczenie, deklaracje. zbliżenie nie jest może idealne, ale zawsze jakieś jest. tu chodzi bardziej o zbliżenie między wiernymi. najlepiej wiernymi różnych tradycji. katolickiej, protestanckiej, prawosławnej. i tu zaczyna się problem. będąc uczwestnikiem tych nabożeństw zauważyłem jedną, wspólną cechę. zdecydowana większość uczestników to członkowie danego Kościoła. ktoś inny stanowi niestety bardzo rzadki widok. najczęściej poszczególni duchowni przychodzą z własną asystą, by w obcym dla siebie miejscu nie czuć się samotnym. w niektóych miejscach człowiek odnosił nawet wrażenie, że większość ludzi przyszła na swoje własne nabożeństwo czy swoją własną mszę i nawet nie wiedziała, że dziś będzie ekumenicznie. miny wielu ludzi widzących duchownych w innych strojach były często bezcenne. zastanawiali się widocznie, co ci ludzie tu robią, kto ich w ogóle wpuścił do mojego jedynie słusznego kościoła. czasem, gdy okazywało się, że kazanie będzie głosić "ten obcy" zwyczajnie wychodzili z kościoła. wiadomo, że Tydzień jest jednostką autonomiczną. to znaczy, że w każdym mieście mogą brać w nim udział inne Kościoły. często bywa tak, że Kościół A jest zaangażowany w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Wrocłąwiu, a Kościół B w Olsztynie, Krakowie, Poznaniu, Lublinie. i jak tu wytłumaczyć, że mój Kościół uczestniczy w Poznaniu, a nie uczestniczy w Warszawie? jak powiedzieć, że nasze środowisko nie jest tu jednolite, że jeden jest za, a drugi jest przeciw. osobiście uważam, że społeczności, które nie uczetniczą w Tygodniu (nazwa od dawna umowna) bardzo dużo na tym tracą. rozumiem, że może chcą podkreślić swoją przynależność konfesyjną, zasłonić się swoją odmiennością (w domyśle - lepszą niż odmienność innych). może niektórzy nie chcą wpuszczać duchownych Kościoła od którego kiedyś doznali jakiś krzywd. ale ta polityka może się kiedyś zemścić. ktoś, kto odgradza się od innych nie jest wart, by w innej sytuacji korzystać z czyjejś gościnności czy szacunku. póki ludzie nie zrozumieją, że to jest dla nich, cały ten Tydzień nie będzie miał sensu. będzie sztuką dla sztuki, a czas zmarnowany na jego organizację będzie można z powodzeniem wykorzystać na bardziej pożyteczne działania.

Brak komentarzy: