Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 18 lutego 2013

to jakaś wirtualna rzeczywistość

ostatnimi czasy mamy w naszym kraju ogromny festiwal hipokryzji. to oczywiście nihili novi, zachowania takie występują niemal nieprzerwanie od 1989. jednak dziś kiedy zaglądają nam w oczy realne zagrożenia, realne problemy, stawianie na sprawy nie mające wielkiego wpływu na losy obywateli zakrawa na zwykłą grandę.
bezrobocie wzrasta w tempie, które przeraża. każdego dnia ludzie tracą pracę. nie chodzi mi o jakieś pojedyńcze przypadki, jak to przedstawia rządowa propaganda, że ktoś coś ukradł w miejscu pracy czy stawił się do niej "pod wpływem" i dlatego już nie pracuje. ludzie tracą pracę, gdyż firma albo bankrutuje, albo przeprowadza "restrukturyzację" polegającą na obcinaniu wszystkiego poza pensjami zarządu, albo właśnie została sprzedana zagranicznemu "inwestorowi", który kupił ją wyłącznie po to, by zamknąć konkurencję dla swojego biznesu.
urzędy pracy nie robią nic, by pomóc bezrobotnym. ich jedyna rola to podstemplowanie kolejnego ubezpieczenia zdrowotnego i wyznaczenie terminu kolejnej wizyty, która w 99% nic bezrobotnemu nie da. przypadki, że ktoś za pośrednictwem urzędu pracy znalazł w miarę normalną robotę, tzn na umowę o pracę i dłuższą niż sześć miesiący są tak rzadkie jak ludzie, którzy widzieli Yeti lub Wielką Stopę.
publiczna służba zdrowia na naszych oczach przestaje istnieć. szpitale toną w długach, kolejki w przychodniach przypominają te z czasów PRlu, lekarze boją się wypisywać leki refundowane, bo NFZ zrobi wszystko, by udowodnić im niekompetencję. za to prywatne ośrodki zdrowia kwitną. dobry sprzęt, specjaliści, którzy w publicznym szpitalu są łaskawie 3 godziny dziennie, a potem pędzą na prywatną praktykę. mimo wysokich cen, nie narzekają w dużej części na brak pacjentów, gdyż życie i zdrowie to wartości największe i ludzie często zapożyczą się po uszy, by móc leczyć dziecko, rodzica czy rodzeństwo. to, że potem nie są w stanie tych długów spłacać i lądują ostatecznie na bruku jest smutną konsekwencją ogólnej sytuacji jaka zabija ten kraj.
tu dochodzimy do kolejnego problemu. ludzie nie mający zdolności kredytowej, a potrzebujący gotówki "na wczoraj" skazani są na instytucje, które wprawdzie pożyczą niemal dowolną kwotę bez żadnego problemu, ale odsetki jakich żądają są nie do zakceptowania w cywilizowanym świecie. najbardziej znaną firmą jest tutaj Provident, który w swojej "rodzinnej" Anglii ma opinię, której lepiej publicznie nie cytować. funkcjonuje gdzieś na marginesie rynku finasowego dlatego też przeniósł swoją działalność przeniósł na biedne kraje Europy Wschodniej, gdzie zbija fortunę. w Polsce ludzie wpadają w łapy lichwiarskich firm, które nawet nie ukrywają, że ich celem jest zdarcie z człowieka ostatniej koszuli. przypadki, kiedy ktoś pożycza z firmy "poznanej" na wiacie przystankowej 5 tyś zł, a po roku traci dorobek całego życia naprawdę nie należą do rzadkości. wygrać z nimi w sądzie nie można, gdyż umowy pożyczek są tak skonstruowane, że nikt nie może się przyczepić. a rząd mówi, że mamy "wolność działalności gospodarczej" i nic nie robi w tej kwestii.
kolejnym poważnym problemem są nieruchomości znacjonalizowane po wojnie tzw "dekretem Bieruta". włądze samorządowe oddają je spodkobiercą lub osobom, które odkupiły od spadkobierców prawo do nieruchomości i nie przejmują się co dalej. nie interesuje ich los lokatorów, którzy z dnia na dzień wpadają w łapy często zwykłych bandytów. prześladowanie lokatorów, którzy nie chcą się wyprowadzić (bo niby gdzie?) to już klasyka w dużych miastach. najbardziej jaskrawym przykładem jest zabójstwo Jolanty Brzeskiej 1 marca 2011 w Warszawie. nikogo poza środowiskiem lokatorskim ta śmierć nie zainteresowałą. nikt nie postarał się dotrzeć do prawdy. z góry założono "samobójstwo" i zamknięto sprawę. wieści jakie dochodzą z Poznania, Łodzi czy Krakowa świadczą, że jst to problem ogólnopolski. i tu organy państwa nie są zainteresowane pomocą ludziom, którzy są zwyczajnie prześladowani.
poruszyłem tu tylko drobny wycinek problemów toczących nasz kraj. rząd tych ich zwyczajnie nie dostrzega. dla nich liczą się wyłącznie tematy zastępcze, kolejne wizyty w Unii, kolejne przejażdzki pana premiera po kraju. teraz będzie następny temat zastępczy. w środę (20.02) będą ogłoszone zmiany w rządzie. wszystko po to, by uniknąć realnych problemów. co nas obchodzi, któy minister poleci, a który zostanie. życie nie stanie się przez to lepsze.
ale oni przecież doskonale o tym wiedzą

Brak komentarzy: