Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Nie dzielmy ludzi

nie zastanawia was, że w zborach ludzie często grupują się po linii małżeństwa/narzeczeństwa - osoby samotne? jaki jest tego powód? na pewno nie chodzi o kwestię dzieci i problemów małżeńskich. nie myślicie chyba, że małżeństwa rozmawiają wyłącznie o dzieciach i o problemach? rozmawiają dokładnie o tym samym, co cała reszta. o powstaniu kolejnej partii, która będzie nas mamić obietnicami bez pokrycia, kolejnym przegranym meczu naszej reprezentacji piłkarskiej, ostatnio obejrzanym filmie, wycieczce w góry za trzy tygodnie, książce, która narobiła sporo szumu i o tym, co zamierzają robić za dziesięć lat. jednak zwykle czynią to w oddzielnych grupach. tu problem jest nieco inny. w chrześcijaństwie bycie samotnym uważane jest za upośledzenie. człowiek ma się rozmnażać i to w małżeństwie, jako jedynej dopuszczalnej formie.
jeśli ktoś mimo osiągnięcia pewnego wieku (zwykle ok 35 lat) wciąż pozostaje sam, to albo chce albo musi. jeśli chce, to albo jest jakimś świrem, albo ukrytym gejem/lesbijką (co jeszcze gorsze). a jeśli musi to znaczy, że jest niepełnowartościowy. nawet chrześcijanie w wyborze życiwego partnera kierują się tak światowymi wartościami jak uroda i atrakcyjność seksualna oraz rodzaj pracy i wysokość dochodów kandydata/tki. kto nie spełni tych podstawowych standartów nie znajdzie partnera i będzie musiał się liczyć z pewnymi utrudnieniami w życiu towarzyskim. chyba, że znajdzie grono wykluczonych z takiego bądź innego powodu i razem stworzą grupę towarzyską. jednak wiele doświadczeń wskazuje, że wyrzuceni poza nawias nie za bardzo chcą się integrować. nie chcą widzieć, że grupa istnieje nie z powodu ich zalet, a właśnie wad. dlatego też normą będzie widok grupek małżeństw i siedzących zwykle oddzielnie osób samotnych.
czy zbór powienien się tym zająć? oczywiście, że tak, ale prawda jest taka, że zwykle nikomu się nie chce, bo to "problem nielicznych", a zbór ma tak szerokie plany, że nie będzie tracić czasu na działania, które mogą się kojarzyć z biurem matrymonialnym. a przecież chodzi tylko o to, by nawet takie osoby poczuły się akceptowane. samotność jest też problemem omijanym w kazaniach. powodem jest pewnie owo podejście mówiące, że chrześcijanin ma znaleźć "drugą połówkę" bo Bóg "powołał go" do takiego, a nie innego życia. a jeśli to nie wychodzi, to wina leży oczywiście po stronie tego człowieka. inni mówią też, że Kościół to nie ośrodek terapeutyczny. jak nie, skoro całe chrześcijaństwo to terapia mająca na celu uczynić człowieka lepszym? parę kazań mówiących o tym, że osoba samotna to też człowiek i też potrzebuje relacji międzyludzkich bardzo by się przydało. ale to wada wielu kościołów. tak bardzo zabiegają o pozyskiwanie osób z zewnątrz, że często nie widzą jak tracą tych, co już są w środku

Brak komentarzy: